wtorek, 26 lutego 2013

Nine. ''Zaufaj mi''

*perspektywa Louise*

Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą... Ryana.
-Co się stało? -usłyszałam jego lekko chrapliwy głos. -I nie mów, że nic, bo widzę, że coś się z tobą dzieje.
Nic nie odpowiedziałam. Podeszłam do chłopaka i... rzuciłam mu się na szyję. Łzy leciały z moich oczu niczym Niagara. Ryan nic nie mówił tylko mnie przytulił.
Po jakiś 10 minutach, lekko się uspokoiłam. Usiedliśmy na ławce, a ja wszystko mu opowiedziałam.
Chłopak słuchał mnie z zaciekawieniem. Gdy skończyłam, spojrzałam na jego twarz. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale je zamknął i przytulił mnie. Nagle wstał i podał mi rękę. Spojrzałam na niego pytająco.
-Zaufaj mi. -szepnął.
Po chwilowym zastanowieniu, chwyciłam jego dłoń.

*perspektywa Harrego*

Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Do pokoju wszedł zupełnie zmarnowany Louis.
-Co się stało? -spytałem.
-Ona mi nie wybaczy. -powiedział i zakrył twarz w dłoniach.
-Ale co się stało? -wciąż nic nie rozumiałem. Louis zachowywał się dziwnie już od tamtej kolacji wczoraj, ale gdy wróciłem do pokoju to ''nie chciał o tym rozmawiać''.
-Bo wiesz my z Lou...
-Spałeś z nią?! -spytałem prawie krzycząc.
-Nie! -zaprzeczył szybko. -Całowaliśmy się i... El to zobaczyła. -wybełkotał.
-Żartujesz... To nieźle się urządziłeś... A co powiedziała?
-Zerwała ze mną, ale mi wcale nie chodzi o El...
-Czyli jednak poczułeś coś do Lou? -dopytywałem się.
-Na początku to było zupełnie niewinne, ale potem...
-Zakochałeś się? -dokończyłem za przyjaciela.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko znowu zakrył swoją twarz w dłoniach.
-Słuchaj, jeśli ją kochasz, to walcz o nią! -powiedziałem zdecydowanie.
-Myślisz, że będzie chciała mnie wysłuchać? Pewnie myśli, że ją wykorzystałem...
-A jeśli nie? Jeśli nie zaryzykujesz, nigdy się nie dowiesz!

*perspektywa Louise*

Siedzieliśmy w aucie Ryana i gdzieś jechaliśmy, jednak nie wiedziałam gdzie, gdyż chłopak za wszelką cenę nie chciał mi powiedzieć. Oparłam się wygodnie o fotel i czekałam aż dojedziemy. Stanęliśmy przed jakimś małym budynkiem.
-Powiesz mi w końcu, gdzie mnie wywiozłeś? -spytałam.
-Zobaczysz!
Weszliśmy do środka budynku. W środku stało kilka stolików, doniczki z kwiatami, a ściany zdobiły obrazy i zdjęcia. W powietrzu unosił się słodki zapach wanilii.
-Serwują tu najlepsze lody w całej Barcelonie. -powiedział Ryan. Na co się uśmiechnęłam. Właśnie tego teraz potrzebowałam, przyjaciela, który mnie wysłucha i porządnego deseru lodowego.
Weszliśmy przez szklane drzwi, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi, a moim oczom ukazała się wspaniała Barcelona. Poczułam przyjemny, ciepły wiatr. Ryan odsunął krzesło, żebym mogła usiąść.
-Dziękuję. -powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Zajęliśmy miejsce blisko barierki balkonu.
Koło nas stanęła słodka blondynka, wyglądająca mniej więcej na moją rówieśniczkę.
-Co podać? - uśmiechnęła się.
Zamówiliśmy chyba największe puchary lodowe jakie były w menu. Po kilku minutach zajadaliśmy się już nimi.
-O boże, już nie mogę. -powiedziałam najedzona.
-Dasz radę! -dopingował mnie Ryan.
Trochę nam to zajęło, ale dokończyliśmy nasze pucharki, a raczej ogromne PUCHARY.
Zapłaciliśmy i opuściliśmy lokal.
-To jeszcze nie koniec niespodzianek. -powiedział i słodko się uśmiechnął.
-Tak? W takim razie co przygotowałeś?
-Zakupy!
-Ty to wiesz jak poprawić kobiecie humor! -powiedziałam i się uśmiechnęliśmy się do siebie.
Wchodziliśmy do każdego sklepu. Zaliczyliśmy m.in. Topshop, Primark, H&M, Pimkie, Zarę i wiele, wiele innych. W rezultacie już po niecałej godzinie oboje mieliśmy już kilka toreb zakupów.
Usiedliśmy na fontannie.
-Już nie mogę, dawno mnie tak nogi nie bolały. -powiedziałam wyczerpana. -Dziękuję za to.
-Nie ma sprawy. To była czysta przyjemność. -uśmiechnął się i spojrzał na mnie tak, że nie mogłam się oprzeć.

*perspektywa Louisa*

Harry ma racje. Muszę walczyć o Lou. Szybko się ogarnąłem i wyszedłem z pokoju. Dotarło do mnie, że nawet nie wiem gdzie jej szukać. Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Skierowałem się ku ochronie hotelu.
-Przepraszam, czy Louise Garcia opuszczała hotel? -zwróciłem się do mężczyzny w średnim wieku, przy kości i ubranym w mundur ochrony.
-A nawet jeśli to, co? Nie mogę udzielać infor... Ty jesteś Louis z One Direction?
Uśmiechnąłem się i po kilku minutach jechałem już w kierunku Barcelony.
Szukałem jej chyba z 3 godziny. Zapadła się pod ziemię.
Zmarnowany szedłem rynkiem, gdy zobaczyłem Louise. Chciałem już ją zawołać, gdy zobaczyłem koło niej jakiegoś chłopaka. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem coś, czego nie chciałem zobaczyć.
-L-louis? -powiedziała odrywając się od chłopaka.

~~
Siema : 3 Co tam u was? Co sądzicie o rozdziale? Bo, ja nie wiem zbytnio co myśleć >.<
Nie wiem co jeszcze napisać, więc pozdrawiam Was i ściskam baaardzo gorąco xx

sobota, 23 lutego 2013

Eight. ''Muszę się pogodzić, że to już koniec''

*perspektywa Louise*

Całą noc nie spałam. Nie mogłam. Cały czas myślałam, co się teraz stanie, a właściwie już się stało...Ze mną i z Louisem. Chyba muszę się pogodzić, że to już koniec. Właśnie wschodziło słońce. Spojrzałam na zegarek. 5.02. Ali słodko jeszcze spała. Podniosłam się i skierowałam się do łazienki.
Po chwili wyszłam już z łazienki ubrana. Nałożyłam słuchawki i w rytm piosenki Skrillexa, biegłam. Biegłam plażą. Nad wodą jeszcze nikogo nie było.
Gdy do biegłam do molo, stanęłam na chwilę. ON tam siedział. Patrzył w wodną taflę, którą tworzyło morze. W tym momencie jego głowa obróciła się ku mnie. Zobaczyłam te niebieskie oczy. Były tak zniewalająco piękne, że nogi się pode mną ugięły. Brunet wstał i zaczął biec w moim kierunku. W tym momencie ja zaczęłam uciekać. Usłyszałam za sobą ''LOU!'', ale nie mogłam stanąć. Po prostu biegłam przed siebie. Najchętniej rzuciłabym mu się na szyję, ale nie mogłam. Chciałam jak najszybciej o nim zapomnieć. To moje postanowienie.

*perspektywa Louisa*

Gdy ją zobaczyłem od razu chciałem się na rzucić i całować bez końca. Wiedziałem, jednak że to raczej nie będzie możliwe. Raczej na pewno. Nie dziwię się, że uciekła. Jestem dupkiem. Wiem o tym doskonale. Pewnie Lou myśli, że ją wykorzystałem, ale to naprawdę wcale nie było tak. Gdy poznałem Lou, wcale nie planowałem, że będzie kimś szczególnym. Byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi. Jednak wtedy, kiedy zeskoczyliśmy z klifu i nie oddychała, moje serce stanęło. Nie wyobrażałem sobie dalszego życia bez jej uśmiechu, oczu, śmiechu i wciąż sobie tego nie wyobrażam.
Tak jak wtedy w klubie. Była taka piękna. Nie zauważyłem kiedy z moich oczu ściekła pojedyncza łza. Przetarłem ją. Nie chcę jej stracić, ale chyba muszę się pogodzić, że to już koniec.

*perspektywa Louise*

Nawet nie wiem kiedy znalazłam się poza ośrodkiem. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam na górce małą kapliczkę. Ostatni raz w kościele byłam chyba na moją komunię. Postanowiłam, że wejdę do środka.
Gdy weszłam ujrzałam przed sobą 2 ławeczki, świeczki i krzyż. Cały budynek był z kamienia. Ściany zdobiły dwa okna z pięknym witrażem. Na ścianie przy kaplicy widniał napis:


El amor no tiene envidia,
no ira aumenta,
no resentido,
todo lo soporta.
El amor nunca termina

Miłość nie zazdrości,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje -przetłumaczyłam sobie w głowie.
Czyli jeśli to miłość...? Nie, muszę o nim zapomnieć. Tak będzie najlepiej. Poczułam łzy na moich policzkach. Nagle usłyszałam czyjeś kroki.

~~
Wiem, wiem beznadzieja. -.- Taki krótki i jeszcze długo po terminie :c Wybaczcie mi! Teraz zbytnio nie mogę się ruszać, bo jak już wcześniej pisałam mam problem z kostką, więc rozdział na pewno pojawi się szybciej :) Pozdrawiam i gorąco Was ściskam! xx

niedziela, 10 lutego 2013

Seven. ''Za dużo sobie wyobrażam''

*perspektywa Louise*

-Nic. -powiedziałam i pociągnęłam nosem.
-Czyli po prostu sobie tutaj siedzisz i płaczesz, tak? -powiedział ironicznie. -Chodź. -podał mi rękę.
Po chwilowym przemyśleniu, chwyciłam ją. Nie miałam nawet chęci pytać, gdzie mnie prowadzi. Po prostu szliśmy bez słowa. W końcu znaleźliśmy się przed drzwiami z numerem 2. Było to na końcu korytarza koło schodów przeciwpożarowych. Ryan przekręcił klucz w drzwiach. Moim oczom ukazał się mały pokoik z jednym łóżkiem i szafą. Za oknem było widać ścianę.
-Chyba mój wujek faktycznie cię nie lubi. -powiedziałam, na co chłopak lekko się uśmiechnął. Nalał wodę do małego czajnika w kącie i zalał dwa kubki. Już po chwili siedzieliśmy na łóżku popijając gorący napój. Nie wiem co to było, ale uspokoiło mnie trochę.
-Więc co się stało? -powiedział spokojnie.
-Po prostu czasami za dużo sobie wyobrażam. -chłopak przytaknął.
Moje powieki nagle stały się ciężkie. Położyłam się i zamknęłam oczy. Poczułam dłoń na moim policzku. Nie miałam jednak siły otworzyć oczu, więc po prostu zasnęłam.

*perspektywa Louisa*

-I pomyśleć, że przyjechałam tu specjalnie dla ciebie. Jaka ja byłam głupia. -krzyczała.
-Posłuchaj ja...
-Nie! To ty posłuchaj! Mówiłeś, że mnie kochasz. Jej pewnie też. Naprawdę współczuję każdej dziewczynie, która kiedykolwiek będzie miała z tobą do czynienia. -krzyknęła ze łzami w oczach.
W tym momencie coś do mnie dotarło. Ona ma rację. Jestem po prostu dupkiem, który bawi się dziewczynami. Spojrzałem w ziemię i nic nie odpowiedziałem. Brunetka pokiwała głową ze zrezygnowaniem i odeszła. Nie wiedziałem co teraz czuć. Z jednej strony czułem coś do El. Przynajmniej tak mi się zdawało, dopóki nie spotkałem Lou. Była niesamowita. Zakręciła mi w głowie. Na pewno czułem do niej coś niezwykłego. Nie wiem czy można to nazwać miłością, ale po prostu przy niej czułem się dobrze. Teraz ją straciłem i czuję się winny, dlatego że wiem że to wszystko moja wina. Zraniłem El i Lou - dwie dziewczyny, na których mi zależało.

*perspektywa Louise*
~następny dzień~

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Rozejrzałam się po pokoju i próbowałam przypomnieć co się stało. Obok siebie zobaczyłam...Ryana? Co ja w ogóle robię z nim w jednym łóżku? Wstałam po cichu i chwiejnym krokiem skierowałam się ku wyjściu. Wyszłam na zewnątrz hotelu i kiedy dotarły do mnie promienie słońca przymrużyłam oczy. Usiadłam na ławce i próbowałam sobie wszystko przeanalizować.
Louis ma dziewczynę. Płakałam. A potem budzę się koło Ryana. I gdzie tu sens? A wracając do Louisa... Nie wiem co myśleć. Szczerze mówiąc nie wiem co do niego czuję. Zabolało mnie to, że ma dziewczynę i najprawdopodobniej wybierze ją zamiast mnie. Z drugiej strony jestem na niego wściekła. Potraktował mnie jak lalkę, którą można wyrzucić jak się znudzi. Dlaczego to znoszę? Może dlatego, że i tak nie będziemy razem? A może dlatego, że... go kocham?

~~
I znowu:
PRZEPRASZAM, że tak późno. Wiecie szkoła -.- Naszej kochanej pani od fizyki zachciało się robić 2 sprawdziany pod rząd, pozdro. Mam nadzieję, że rozdział nie jest taki okropny jak w moim mniemaniu >.<
Chciałabym też zaprosić na mojego nowego bloga.




Pozdrawiam xx

niedziela, 3 lutego 2013

Six. ''Nie warto''

*perspektywa Louise*

Rano obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Mimo wczesnej pory, wyspałam się.  Wstałam, a na dworze właśnie budziło się słońce. Ubrałam się i wyszłam po cichu z pokoju. Szłam po woli w kierunku kuchni, gdy zobaczyłam jego. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Brunet spojrzał na mnie, a potem skierował wzrok w ziemie zupełnie mnie ignorując. Nie zrozumiałam jego zachowania. Chciałam do niego podejść, ale podbiegła do mnie Ariana, która również szła do pracy.
-HEEJ! -rzuciła radośnie blondynka.
-Hej. -odpowiedziałam. -Dzięki za wczoraj.
-Nie ma sprawy. -uśmiechnęła się- Mogę cię o coś spytać?
-Pytaj.
-Czy to prawda, że ty i Louis...
-NIE. -przerwałam chłodno.
-Przepraszam, jeśli cię zdenerwowałam. -powiedziała łagodnie dziewczyna.
-Spoko, nic się nie stało. -uśmiechnęłam się sztucznie.
Szłyśmy w ciszy aż do kuchni. Gdy weszłyśmy do budynku, nagle wszyscy ucichli i wlepili w nas wzrok, a dokładniej we mnie. Skierowałam się do mojego stanowiska. Usłyszałam, jak Vic szepcze coś do Hanny, a potem z chamskim uśmieszkiem spojrzała na mnie. Pokazałam jej środkowy palec i już chciałam jej nawrzucać, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-Nie warto. -usłyszałam głos Ariany. Przytaknęłam i zabrałam się do roboty.

~kilka godzin później~

Mam przerwę w pracy. Zostawiłam fartuch i wyszłam z kuchni. Znowu zobaczyłam Louisa. Tym razem podeszłam do niego. Gdy mnie zobaczył, wymamrotał coś, że musi już iść.
-LOU! -krzyknęłam, ale on tylko przyśpieszył kroku. Po moim policzku spłynęła łza. Dlaczego mnie tak ignorował? Czy on nie wie, że to boli? Wkurzona kopnęłam kamień i skierowałam się z powrotem do kuchni.
-Lou, musisz nam pomóc! -usłyszałam na dzień dobry od Josha.
-W czym? -rzuciłam groźnie.
-Musisz zastąpić Caroline.
-A czy ona przypadkiem nie jest kelnerką?
-Jest.
-Czemu akurat ja?
-Bo ty się sprawdzisz. Po prostu kilka godzin po obsługujesz klientów i już. Dostaniesz dodatkową pensje i skończysz szybciej.
-No dobra, niech będzie. -powiedziałam.
Poszłam w kierunku mojej szafki. Zdjęłam koszulkę i przebrałam ją na biały t-shirt. Zdjęłam shorty i ubrałam czarną spódniczkę. Spięłam włosy i wyszłam na rewir.
Po kilku godzinach przyzwyczaiłam się do pracy kelnerki. W sumie to nie było takie złe. Do czasu gdy na salę wkroczył ON i chłopaki. Czemu akurat dziś? Louis widząc mnie od razu wycofał się z sali. Coś we mnie pękło. Wybiegłam za chłopakiem, który właśnie wsiadał do windy. Szybko weszłam do windy.
-Czemu ty mnie ignorujesz?! Za kogo ty się w ogóle uważasz?!-krzyczałam.- Wiesz jak to cholernie boli?
Chłopak nic nie powiedział. Nieoczekiwanie wpił się w moje usta. Pocałunek był namiętny i czuły. Nogi się pode mną ugięły. Chłopak przyparł mnie do ściany i znowu zaczął mnie całować. W tym momencie winda się zatrzymała, a ja usłyszałam:
-Louis?! -oderwałam się od bruneta i spojrzałam na dziewczynę, która stała ze łzami w oczach i nam się przyglądała.
-El? -usłyszałam łamiący się głos Louisa.
-Jesteś dupkiem. -powiedziała dziewczyna, która już nie powstrzymywała łez. Uciekła. Spojrzałam na Lou, a on na mnie. Powoli docierało do mnie co się stało.
-No co tak stoisz? Leć za nią!- powiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem ''przepraszam'' i pobiegł za dziewczyną.
Po moich policzkach spłynęły łzy. Opadłam opierając się o ścianę. Byłam tylko oderwaniem od jego codziennego życia. Tej dziewczynie naprawdę zależało na Louisie. A on to wykorzystał. Ale przecież, gdybym wiedziała, że ma kogoś nigdy bym go nie pocałowała. Czuję się okropnie.
-Hej, co jest? -usłyszałam na sobą znajomy głos. Spojrzałam w górę i ujrzałam nad sobą Ryan'a.

~~
Wiem, wiem. Masakra. -.- Krótki i nieudany. I do tego jeszcze tak późno.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten rozdział. c: