poniedziałek, 22 lipca 2013

WAŻNE

Hej!
Chciałabym Was przeprosić za długą przerwę, ale naprawdę nie miałam weny, a nie chciałam żeby rozdziały były wymuszone. Z braku weny zawieszam bloga. :(
Bardzo dziękuję Wam za ponad 17 tys. wejść (to najwięcej w moim życiu!) , za wszystkie komentarze i obsewatorów :)
Kocham Was! Xx

Zapraszam też na mojego nowego bloga:
http://extraordinary-fanfiction.blogspot.com/


niedziela, 2 czerwca 2013

Sixteen. ''Możliwe''

*perspektywa Liama*

-Stan dziewczyny jest krytyczny, ale możliwe, że z tego wyjdzie. Czas pokaże-powiedział nam pan w średnim wieku ubrany w biały kitel, a potem odszedł. Możliwe? Czyli ona może się już nigdy nie obudzić? Jednak nie ta myśl dobijała mnie najbardziej. Myśl, że to wszystko przeze mnie nie pozwoliła mi spokojnie myśleć. Gdybym jej wtedy nie zostawił... Nic by się nie stało. Zakryłem twarz dłońmi.
-To nie twoja wina-usłyszałem z ust Louise i poczułem jej rękę na ramieniu.
-Na pewno z tego wyjdzie, nie martw się-dodał Louis.
Nic nie odpowiedziałem tylko ślepo patrzyłem przed siebie. Po kilku minutach spędzonych w zupełnej ciszy, z sali wyszli lekarze. Przewieźli Ali do jakiejś sali. Poderwaliśmy się i podeszliśmy do szyby. Podłączyli ją do jakiegoś urządzenia i dali jej kroplówkę. Wciąż była nieprzytomna i blada. Chwilę potem w pokoju została już tylko jedna pielęgniarka. Wstrzyknęła coś Ali, a potem wyszła. Lou podeszła do kobiety wyglądającej na ok. 25 lat i powiedziała coś po hiszpańsku. Pielęgniarka uśmiechnęła się i odeszła.
-Powiedziała, że możemy do niej wejść, ale pojedynczo-uśmiechnęła się lekko w moją stronę.-Na co czekasz? Idź.
Nie musiała mi dwa razy powtarzać. Ruszyłem w stronę drzwi z numerem 302. Pociągnąłem niepewnie klamkę i wszedłem do środka. W sali było słychać charakterystyczne pikanie. Z bliska dziewczyna wyglądała jeszcze gorzej. Była blada jak ściana. Na twarzy była sina. Zobaczyłem siniaki na jej dłoniach i przygryzłem wargę z wściekłości. Zabiję kogoś, kto jej to zrobił. Usiadłem na łóżku i złapałem ją za rękę. Po moim policzku znowu spłynęła łza.
-Nie możesz teraz odejść. Rozumiesz? Nie możesz...

*perspektywa Louise*
~w tym samym czasie~

Nie chciałam zostawać sam na sam z Louisem, ale wiedziałam, że Liam potrzebuje teraz Ali. Chłopak wszedł do sali zostawiając mnie z niebieskookim. Starałam nie patrzeć się na jego twarz. A zwłaszcza na jego oczy. Były po prostu niesamowite i za każdym razem, gdy na nie patrzyłam nogi się pode mną uginały. Po chwili zdałam sobie sprawę, że właśnie na te oczy patrzę. Szybko odwróciłam wzrok i usiadłam na ławce, która stała na korytarzu. Spojrzałam na swoje palce, które stały się bardzo interesujące. Patrzyłam na swój turkusowy lakier, gdy poczułam, że ktoś dosiadł się do mnie. Chyba nie muszę mówić kto. Kątem oka spojrzałam na chłopaka.
-Słuchaj, to nie jest tak jak myślisz-zaczął.
-To nie jest miejsce i czas na tą rozmowę-odpowiedziałam ostro i wstałam z miejsca.
-Nigdy nie będzie, ale proszę wysłuchaj mnie-powiedział błagalnym tonem i złapał mnie za ramię.
No i co mam mu odpowiedzieć? Chłopak obrócił mnie w swoją stronę, tak że patrzyliśmy sobie w oczy.
I znowu, te niebieskie tęczówki. Nie wiem nawet jak nazwać tą barwę. Widziałam w nich smutek. Boże, dlaczego tak na mnie działasz?
-Dobra, porozmawiajmy, ale nie tutaj-wybełkotałam i spuściłam wzrok.
Chłopak przytaknął i pociągnął mnie za rękę. Po chwili znaleźliśmy się na schodach ewakuacyjnych. Drzwi, które oddzielały nas ograniczyły wszystkie hałasy. Staliśmy chwilę w ciszy i się w siebie wpatrywaliśmy. Zorientowałam się, że wciąż trzymam rękę Louisa. Puściłam ją, na co on zrobił lekko zawiedzioną minę.
-Więc?-przerwałam ciszę.
Chłopak westchnął i spojrzał mi w oczy.
-Nigdy nie byłaś i nie będziesz dla mnie zwykłą kucharką. Wiedz, że nigdy tak nie uważałem. Powiedziałem to, co mi kazano. Nie wiem czy czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie, ale uwierz, że nigdy nie pozwoliłbym, żeby ktokolwiek cię zranił, a tym bardziej ja. Wywróciłaś mój świat do góry nogami. Nie wiem, co zrobię, jeśli mi nie wybaczysz.
Nie spodziewałam się tego, co powiedział. Chłopak uśmiechnął się lekko. Nadal nic nie powiedziałam. Brunet posmutniał i chciał odejść. Nagle coś we mnie pękło. Gdy Louis otwierał już drzwi, złapałam go za rękę, a przy tym samym zamykając drzwi.
-Nie wiem jak to jest... Znamy się dwa miesiące, a nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie. Kiedy ciebie nie ma czuję się samotna. Chcę trzymać cię za rękę cały czas. -chłopak spojrzał na mnie lekko zszokowany, jednak kontynuowałam- Kiedy się całujemy, nic innego się nie liczy. Mój pierwszy raz przeżyłam z tobą... I mimo, że tak naprawdę się nie znamy, nie żałuję niczego-spojrzałam na chłopaka. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale je zamknął. Nagle się lekko zdenerwowałam. A co jeśli on nie czuje tego samego? Wyszłam na totalną idiotkę-To znaczy... Eee...-nagle chłopak wpił się w moje usta. Lekko zmieszana, jednak szybko odwzajemniłam pocałunek. Czułam jak się uśmiecha, co sprawiło, że moje kąciki ust również się uniosły. Louis objął moją twarz swoimi dłońmi.Oderwał się na chwilę i ukazał szereg swoich białych zębów.
-Nie przejmuj się, czuję to samo-powiedział, jakby czytał mi w myślach. Poczułam, że moje policzki stają się czerwone.
-Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz-szepnął mi do ucha i ucałował moją skroń.

~~
Hej :D
Jak tam długi weekend? Wypoczęte? Ja też nie xd Ale już niedługo wakacje! : 3 Pochwalcie się swoimi planami w komentarzach! Dzięki wielkie za komentarze pod piętnastką! Kocham Was xx

czwartek, 30 maja 2013

Fiveteen. ''Jest w porządku''


*perspektywa Louise*

Przewróciłam się na drugi bok. Nie mogłam zasnąć w głowię wciąż miałam jego słowa ''tylko zwykła kucharka''. Moje uczucia były mieszane. Może po prostu tak powiedział, bo właśnie zerwał ze swoją dziewczyną? A może po prostu się mnie wstydził lub nie miał zamiaru wprowadzać mnie w jego życie codzienne? W głowie miałam mnóstwo podejrzeń, pytań... Najgorsze jednak było to, że nie znałam na nie odpowiedzi. Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek w telefonie. 2.31, a po Ali nadal ani śladu. Uchyliłam lekko okno balkonowe. Na dworze po raz pierwszy od tych wakacji padał deszcz. Mimo tego na dworze wciąż było dość ciepło. Zapach był niesamowity. Usiadłam na krześle, które stało przy stole i wpatrywałam się w krople deszczu. Westchnęłam. Jak to jest? Znam go jakieś niecałe 2 miesiące, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie rozumiem tego uczucia. Jestem na niego wściekła, ale z drugiej strony chciałabym, żeby przyszedł do mnie, przytulił i powiedział, że jest w porządku. Przy nim czułam się bezpiecznie i szczęśliwa. Za cholerę nie chciałam tego kończyć. Chyba po prostu się zakochałam w chłopaku, którego w ogóle nie znam.

*perspektywa Harrego*

Spojrzałem na Louisa. Był smutny i zmartwiony. Można to było wyczuć na kilometr. Odkąd wróciliśmy z wywiadu nie odezwał się ani razu. Jest druga, a on wciąż nie może spać.
Louis opadł na łóżko obok mnie i zakrył twarz dłońmi.
-Na pewno tego nie widziała-próbowałem pocieszyć przyjaciela.
-Nawet jeśli, to po prostu źle się czuję z tym, co powiedziałem-wybełkotał przez swoje dłonie.
-Zrobiłeś to co ci kazał Calder. Nie miej wyrzutów sumienia. Lou na pewno to zrozumie.
-Obyś miał racje-powiedział ledwo słyszalnie i odwrócił się do mnie plecami. Zgasiłem światło i zasnąłem.

*perspektywa Louisa*

Spojrzałem na zegarek. 3.03. Harry już dawno odpłynął. Wiedziałem, że próbował mnie pocieszyć, ale w tym momencie chciałem tylko jej. Jej dotyku, sposobu jaki na mnie patrzyła i zwykłego ''jest w porządku''. Usłyszałem grzmot, a potem zobaczyłem błyskawicę. Zrozumiałem, że nie chcę nikogo innego, tylko ją.

~rano~

Obudziłem się z bólem głowy. Wstałem powoli i zobaczyłem, że Harry jeszcze śpi. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem tak samo jak się czułem. Pod oczami miałem fioletowe ślady od niewyspania. Każdy włos wywinięty był w inną stronę. Przejechałem dłonią po twarzy i skierowałem się do łazienki. Sięgnąłem po szklankę, nalałem do niej wody i połknąłem tabletki. Zrzuciłem z siebie dresy i t-shirt, w którym spałem i odkręciłem prysznic. Zimna woda oblała moje ciało. Po kilku minutach wyszedłem i owinąłem się ręcznikiem. Ubrałem dresy i bluzę. Zawiązałem moje adidasy i wyszedłem z pokoju. Na dworze wciąż padało. Naciągnąłem na głowę kaptur i szedłem przed siebie. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się pod pokojem Lou. Głęboko westchnąłem i zapukałem. Pośpiesznie mi otworzono. Zobaczyłem przed sobą przerażoną Louise. 
-Louis, musisz mi pomóc...-wybełkotała.
-Co się sta...
-Z Ali jest coś nie tak-powiedziała szybko i zaprowadziła mnie w głąb pokoju. Na ziemi leżała drobna, blada blondynka. Miała drgawki, a jej oczy były skierowane ku górze. Na początku trudno było mi ją poznać.
-Wezwij karetkę-powiedziała przez łzy brunetka.

~szpital~

Siedzieliśmy w poczekalni. Słychać było tylko krople deszczu, które uderzały o szyby. Lou nerwowo postukiwała stopą. Widziałem, że bardzo się martwi. Też się martwiłem, ale to w końcu jest jej najlepsza przyjaciółka. Złapałem jej dłoń, jednak zabrała ją.
-Lou..-nie pozwoliła mi dokończyć.
-Jestem tylko kucharką-przerwała mi ostro. Myślałem, że rozpadnę się na kawałki. Czyli jednak to słyszała.
-To nie jest tak jak...
W tym momencie do szpitala wbiegł zmachany i cały mokry Liam. Spojrzał na nas pytająco.
-Sprawdzają co jej jest-wybełkotała Lou.
Chłopak zakrył dłońmi swoją twarz i usiadł koło nas.
-Nie powinienem jej wtedy zostawiać-wyszeptał bardziej do siebie.
-Co?-spytaliśmy oboje.
-Wczoraj byliśmy w klubie... Nagle musiałem jechać na ten cholerny wywiad. Zaproponowałem, że ją odwiozę, ale ona nie chciała. Boże to wszystko moja wina...-powiedział i znowu spojrzał w ziemię.
-Liam, to nie twoja wina. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną tego co się stało-powiedziała Lou i spojrzała z troską na Liama. Nagle z sali wyjechało stado lekarzy i pielęgniarek. Wieźli na łóżku Ali. Była blada. Na twarzy miała maseczkę z tlenem. Ciało miała przypięte taśmą, gdyż drgawki wciąż nie ustawały.
Szybko się poderwaliśmy. Lou zaczęła mówić coś po hiszpańsku do jednego z lekarzy, ale za cholerę tego nie rozumiałem. Spojrzałem na Liama. Też wyglądał na zmieszanego. Nagle lekarz odszedł, a Lou odwróciła się do nas ze łzami w oczach.
-Idą na operację. Ktoś wstrzyknął jej okropnie dużą dawkę kokainy i.... zgwałcił-powiedziała i zaczęła płakać. Spojrzałem na Liama. Wyglądał jakby zaraz miał zemdleć. 
-To wszystko moja wina-wybełkotał przez łzy.
-Nie prawda. Nie mogłeś przewidzieć tego co się stanie-powiedziałem.
-Może zginąć, przeze mnie...
-Nikt tutaj nie zginie, jasne?-krzyknąłem.
Nagle pojawił się za nami lekarz.

~~
Hej :)
Rozdział wyszedł mi dość dramatyczny.  Co sądzicie?
Dzięki za komentarze pod czternastką i za tyle wejść! Obserwatorów też przybyło! Dziękuję! xx
Pojawiła się zakładka ''Polecane blogi'', jeśli chcecie możecie tam wysyłać linki do swoich blogów lub których czytacie i uważacie, że są warte polecenia. Zachęcam też do zadawania pytań do autorki, z chęcią odpowiem. 8))) Mam też ogrooomną prośbę, jeśli przeczytaliście ten rozdział zostawcie po sobie komentarz. Chciałabym zobaczyć ile Was jest. :) Poza tym to bardzo motywuje do pracy! :D
Liczę na Was! <3

sobota, 25 maja 2013

Fourteen. ''Lubię takie kłótnie''

*perspektywa Louise*

Rano obudziły mnie promienie słońca. Spojrzałam w lewo i ujrzałam jego. Słodko spał. Jego klatka unosiła się powoli o opadała. Słyszałam jego bicie serca. Uspokajało mnie to. Delikatnie przejechałam dłonią po jego policzku. Patrzyłam jeszcze chwilę na jego twarz, gdy nagle otworzył oczy. Ujrzałam przed sobą te piękne, pełne życia, niebieskie tęczówki.
-Hej, piękna-powiedział i się uśmiechnął, na co na moje kąciki ust również uniosły się ku górze.
Wtuliłam się w jego tors. Louis zakręcił sobie kosmyk moich włosów wokół swojego palca. Pocałował mnie w czoło. Spojrzałam na zegarek.
-Już 10.00?!-spytałam i zerwałam się z łóżka.
Louis spojrzał na mnie pytająco.
-Na 9.00 miałam być w pracy!-odpowiedziałam zbierając swoje rzeczy.
Kątem oka zobaczyłam, że chłopak patrz się na mój tyłek. Rzuciłam w niego poduszką na co on się lekko zaśmiał. Wstał i przewinął mnie przez swoje ramię.
-Lou, zostaw mnie!
-Najpierw przeproś!-powiedział wciąż mnie trzymając.
-Nie mam mowy!-odpowiedziałam zadziornie i wystawiłam mu język.
-W takim razie...-nie dokończył tylko położył mnie z powrotem na łóżku-będę musiał się jakoś zemścić.
W tym momencie zaczął mnie łaskotać. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Lou, daj spokój.Muszę iść do pracy!-wybełkotałam między śmiechem, którego nie mogłam powstrzymać.
-Przeproś!-powiedział z udawaną powagą.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam-momentalnie ustał. Pocałował mnie w czoło, w nos i w usta. Z czym w usta trochę dłużej.
-Lubię takie kłótnie. -powiedział i się uśmiechnął. Zbliżył się do mnie i jeszcze raz mnie pocałował. Oderwałam się jednak po chwili.
-Ja też, ale naprawdę muszę już lecieć.
Zrobił lekko zawiedzioną minę. Pocałował go w policzek, ubrałam swoją sukienką i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku kuchni.
-Znów spóźniona!-przywitał mnie Josh.
-Wiem, wiem, przepraszam.-powiedziałam zakładając fartuch.
-Ehh...Zajmij się bezą.


*perspektywa Louisa*

Wyszła. Opadłem na łóżko i odetchnąłem. My naprawdę to wczoraj zrobiliśmy? Nie mogę w to jeszcze uwierzyć.Było wprost...wspaniale. Aż za wspaniałe. Opadłem na łóżko i zakryłem twarz dłońmi. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Nagle mój telefon zawibrował na stoliku.
-Halo?-odebrałem.
-Lou, coś ty narobił? -usłyszałem głos Liama.
-Nie wiem o co...
-Chodzi o Lou i El.
Na chwilę mnie zatkało.
-Ale...
-Pan Calder nie jest zadawolony z takiego obrotu sprawy i powiedział, że już tu do nas jedzie-znowu mi przerwał. Nie było dobrze. Calder jest szefem Modestu! Było mu na rękę, że spotykam się z El, jeszcze jako przyjaciele. Wtedy wpadł na pomysł, żeby udawać parę. Potem jakoś tak wyszło, że Elka została moją dziewczyną. El miała niedługo wydawać swoją pierwszą płytę i One Direction miało jej pomóc w osiągnięciu sukcesu.
-LOUIS! Słuchasz mnie?-spytał podirytowany Liam.
-Tak, tak.
-To dobrze, dzisiaj o 18.00 przyjedzie Calder. Bądź gotowy, ok?
-Ok,ok-powiedziałem i się rozłączyłem.
Świetnie, po prostu zajebiście. Powędrowałem w stronę łazienki. Wziąłem zimny prysznic i lekko ochłonąłem. Ubrałem na siebie biały t-shirt i jeansy. Na nogi wsunąłem czarne vansy i wyszedłem z apartamentu. Szedłem bez najmniejszego sensu. Walnąłem lekko nogą o kamień. Wszedłem na ''nasze'' molo. Wchodząc zobaczyłem coś co się ruszało na piasku. Podszedłem bliżej i nie mogłem wytrzymać, żeby się nie roześmiać. Pod moimi nogami leżał Ryan tylko w bokserkach z namalowanymi okularami i wąsami. To na pewno łatwo nie zejdzie. Wokół były zdjęcia różnych dziewczyn, w tym Lou. Zdjęcie poukładane były tak, że powstał napis ''dupek''. Zaśmiałem się cicho. I wtedy zobaczyłem, że Ryan się budzi. Wtedy dostrzegłem też, że ma zaklejoną buzię i związane ręce. Spojrzał na mnie z zupełną dezorientacją.
-Nieźle cię dziewczyny urządziły, co? -spytałem.
Popatrzył na mnie błagalnym spojrzeniem.
-Nic z tego-uśmiechnąłem się pod nosem i odszedłem. Słyszałem jeszcze za sobą ciche błaganie o pomoc. Stanąłem na chwilę i coś sobie uświadomiłem. Też jestem takim samym dupkiem. Co prawda nie sypiałem z każdą, ale moją dziewczynę też zdradziłem. Poczułem chłód na ramionach. Przyśpieszyłem kroku i ruszyłem w stronę hotelu.

~18.03~
Przed hotel zajechała wielki, czarny Bentley. Już wiedziałem, że to nie będzie łatwa rozmowa. Po chwili do recepcji wszedł już ojciec Elki.
-Dzień dobry, panie Calder chciał się pan ze mną widzieć-starałem się być miły.
-Dobrze wiem czego chciałem-powiedział ostro. -Chodź-powiedział, a ręką pokazał, żeby ochrona od niego odeszła. Szliśmy sami. Doszliśmy do ławki i na niej usiedliśmy.
-Słyszałem, że ty i Eleanor nie jesteście już razem, to prawda?-modliłem się w duchu, żeby El nie powiedziała dlaczego zerwaliśmy. Skinąłem głową.
-Mogę wiedzieć dlaczego?-nic nie odpowiedziałem.-Proszę powiedz, nic się nie stanie, po prostu chce wiedzieć.
-Kocham kogoś innego-powiedziałem i odważyłem się spojrzeć w jego oczy.
Mężczyzna wyjął ze swojej marynarki cygaro i zapalił je.
-Wiedz, że nie jestem z tego zadowolony-powiedział i wydmuchał dym.
Zapadła cisza. Słychać było tylko świerszcze.
-Nie będę cię jednak zmuszał-odetchnąłem z ulgą-Ale na razie nie mów nikomu o nowej dziewczynie.
-Czemu?-spytałem bez zastanowienia.
-Nie wiem co się wydarzyło między tobą, a Eleanor, ale ona przeżyła to dość mocno. Prawie na każdej stronie plotkarskiej stronie grzmi. Pojawiają się tytuły typu ''Koniec Elounor'', ''Tajemnicza Dziewczyna Louisa z 1D''. Dziś w telewizji potwierdzisz zerwanie z moją córką, ale również sprostujesz sprawę ''nowej towarzyszki''. Zrozumiano?
Znowu zapadła cisza. Mam po prostu wszystkich okłamać?
-Chwilę, dzisiaj?
-Tak, zaraz jedziemy-powiedział i wstał z ławki.

*perspektywa Louise*

Dochodziła 19.00. Odetchnęłam z ulgą. Zdjęłam fartuch i umyłam ręce. Wyszłam z kuchni i skierowałam się w stronę pokoju. Wciąż miałam na sobie ubrania z wczoraj. Zdjęłam je zwinnym ruchem i weszłam pod zimny prysznic. Ubrałam dresy, t-shirt, a włosy owinęłam ręcznikiem. Usiadłam na łóżku. Sprawdziłam swój telefon.
Od: Ali xx
Wychodzę, wrócę późno xx
Ciekawe, pewnie z Liamem... Nieważne. Miałam też 3 nieodebrane telefony od Louisa. Oddzwoniłam, ale włączyła się sekretarka. Wzruszyłam ramionami i włączyłam telewizor. Przewijałam kanały, gdy zobaczyłam Louisa na ekranie, a potem resztę chłopaków. Zostawiłam program. Spojrzałam na napis ''na żywo'' w górnym prawym rogu.
-Więc Lou, ostatnio pojawiły się plotki, że ty i twoja dziewczyna, Eleanor Calder zerwaliście... To prawda?
-Tak, to prawda. Musieliśmy rozstać, gdyż nie spędzaliśmy ze sobą wystarczająco dużo czasu-nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie jakby Lou mówił inaczej niż zazwyczaj.
-Przykro mi. A co jeśli chodzi o tajemniczą towarzyszkę?
Zdziwiłam się. Czy chodziło o mnie?
-Na każdym praktycznie portalu widnieją twoje zdjęcia z pewną uroczą brunetką...
Sięgnęłam po telefon i faktycznie. Na pierwszym lepszym blogu o gwiazdach widniało np. nasze wspólne zdjęcie przy basenie.
-Czy to może ona była powodem rozstania?-brnął dalej reporter.
Louis wyglądał na zmieszanego.
-Nie... Nic mnie z nią nie łączy. To tylko kucharka whotelu, którym zostaliśmy i chciała ze mną zrobić zdjęcie- powiedział. Reporter skinął głową i wrócił do zadawania pytań innym. Zabolało mnie to. Wiedziałam, że nie przedstawi mnie jako swoją dziewczynę, ale w głębi miałam nadzieję, że chociaż powie coś w stylu to moja przyjaciółka. A on nazwał mnie po prostu kucharką, która chciała z nim zdjęcie.Wyłączyłam telewizor. Nie miałam ochoty już dłużej go oglądać. Czyli dla niego to nic nie znaczyło? Tak zwana ''summer love''. Nie, pewnie po prostu nie chciał wyjść na dupka, że po zerwaniu z dziewczyną od razu znalazł sobie pocieszenie. Ale z drugiej strony, gdy powiedział ''to tylko kucharka'', wyglądał na kogoś kto mówi prawdę. Nie wyglądał na  smutnego, albo chociaż zmieszanego. Powiedział to jakby to było oczywiste. Może dla niego było, ale dla mnie nie.

~~
Jak zwykle długa przerwa, przepraszam :C I bardzo Wam dziękuję za wejścia, obserwatorów i komentarze, naprawdę Was kocham <3 Założyłam ASKA gdzie możecie pytać się odnośnie bloga, rozdziałów itd.
Mam też dla Was zaproszenie na mojego nowego bloga: http://causeeverythingyoudoismagic1d.blogspot.com/
+ co sądzicie o nowym wyglądzie? :D
Jesteście niesamowite, jeśli jeszcze ktoś wchodzi to wiedz, że cię kocham <3

PS są z nami jakieś belieberki? jak tak to serdecznie zapraszam na nowego bloga z Justinem, naprawdę polecam, jest świetny :*
http://teenagedirtbag-tlumaczenie.blogspot.com/

sobota, 20 kwietnia 2013

Thirteen. ''Wakacje się już prawie kończą''

SCENA +18 ! Czytasz na własną odpowiedzialność! :))

*perspektywa Louise*

- Lou, nie tutaj. - szepnęłam kiedy szatyn przywarł do moich warg łapczywie chwytając moje udo. 
- Nigdy nie chciałaś przetestować powiedzenia 'sex on the beach'? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem opierając swoje czoło o moje. 
- Nie, jakoś nie z tobą w roli głównej. - drażniłam się.
- Wiem że mnie chcesz, pragniesz mnie tak samo jak ja pragnę ciebie.
- Woaah, nigdy tego nie powiedziałam. - wrzasnęłam odsuwając się.
- Ja to mówię. - rzucił jak od niechcenia wzruszając ramionami.
Wstał z piasku podniósł mnie z ziemi, i jak lalkę przerzucił mnie sobie przez ramię, bezsilnie uderzałam piąstkami w jego umięśnione plecy, bez skutku. Po dłuższej chwili poczułam jak rzuca mnie na miękkie łóżko. 
W jednej sekundzie zamyka drzwi na klucz, opuszcza rolety, gasi światło i odpala świeczkę o zapachu wanilii, która momentalnie wypełnia całe pomieszczenie. Poczułam wielką chcicę na seksowne ciało Louisa.
Z zamyśleń wyrwał mnie ciężar przygniatający moją sylwetkę. Usta chłopaka błyskawicznie odnalazły moje, skupił się na mojej dolnej wardze lekko ją przygryzając, wślizgnął język do środka, muskał nim moje podniebienie. Przeszedł na moją szyję, składał na niej pojedyncze pocałunki, cmokał dekolt, zatrzymał się na obojczyku i zaczął ssać, przyjemne ciepło i dreszcz przebiegły po moim ciele, Lou zostawił na mnie swój ślad, malinka na skórze przybierała coraz bardziej purpurowy kolor. 
Chłopak rozerwał moją sukienkę, rzucając ją w najdalszy kąt pokoju. Całował mój brzuch a ciarki oblały moją skórę, zrzucił z siebie koszulkę ukazując umięśniony tors, spodnie zdjął razem z bokserkami, nie robił sobie problemu. Stanika i majtek pozbył się tak szybko że nawet nie zdążyłam mrugnąć, jego wilgotne wargi zetknęły się z moim dekoltem, ręce oplotły mnie w talii a jego twardy, gotowy do zabawy penis wbijał mi się w udo. Sapnęłam kiedy jego ręka złapała moją pierś. Jęczałam i krzyczałam kiedy grał w swoje głupiutkie gierki.
- No wejdź już we mnie! - krzyknęłam tak głośno, że byłam zdziwiona że ludzie w chinach mnie nie usłyszeli. 
Lou zachichotał i złożył soczysty pocałunek na moich ustach wypełniając prośbę. 
Pocałował mnie w czoło, troskliwie i czule. 
Zacisnęłam z bólu powieki, oczy same zaczęły mi łzawić, syknęłam.
- Boli? Jak powiesz żebym przestał to przestanę. - powiedział.
- Kontynuuj. - moja krótka odpowiedź była jednoznaczna z wielkim wysiłkiem i bólem.
Jednak Louis mnie posłuchał i wszedł we mnie jeszcze raz, rozluźniłam się a szatyn wpadł w trans, poruszał się rytmicznie wywołując u mnie ciche jęki i gesty unoszenia moich bioder w górę. 
Zmieniał tempo doprowadzając mnie do szału. Raz wolniej raz szybciej. Kropelka potu pojawiła się na jego czole. 
- Szybciej... - wyszeptałam przez zaciśnięte zęby. 
- Się robi królowo. - wydyszał. 
zrobił jak powiedział, poruszał biodrami tak szybko że niemal eksplodowałam z rozkoszy. 
- Louis, Louis to chyba już. - wyjęczałam będąc u szczytu.
- Ja.... TEŻ. - wypowiadając ostatnie słowo, poczułam ciepło rozchodzące się w okolicach podbrzusza, odetchnęłam z dumą całując jego rozchylone usta.
- Kocham cię. - powiedział i musnął moje czoło.
-Ja ciebie też. -szepnęłam i wtuliłam się w chłopaka.

*perspektywa Ali*

Trochę mnie zaniepokoiło, że Lou nie wraca. Dzwoniłam do niej i pisałam, ale nie reagowała. Poszłam, więc do Liama. Wszyscy oprócz Louisa oglądali jakiś mecz na full głośności.
-Gdzie Louise? -krzyknęłam. Wszyscy kiwnęli głową, że w pokoju obok. Kiedy chciałam się tam skierować, poczułam na sobie czyjąś dłoń.
-Lepiej tam nie wchodź. -powiedział Harry puszczając moją dłoń.
-Czemu?-spytałam i spojrzałam na nich dziwnie. Wymienili się spojrzeniami i ściszyli telewizor. Wtedy usłyszałam dość głośne jęki Lou i Louisa. Przygryzłam policzki od środka żeby się nie roześmiać. Inni zareagowali tak samo.
-Macie racje. Nie będę im przeszkadzać. -uśmiechnęłam się. Kierując się ku wyjściu znowu poczułam czyjąś dłoń. Tym razem był to Liam.
-Może się przejdziemy?-zaproponował brunet.
-Jasne.
Wyszliśmy z apartamentu i skierowaliśmy się ku morzu. Maszerowaliśmy w ciszy. W pewnym momencie Liam chwycił moją dłoń. Uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił. Usiedliśmy na piasku. Było już ciemno. Było słychać tylko szum morza. Wsłuchiwałam się w nie bawiąc się zimnym piaskiem.
-Wiesz...-zaczął, a ja momentalnie spojrzałam na chłopaka.-Wakacje się już prawie kończą, przynajmniej moje wakacje i... jest coś co chciałbym zrobić. -Liam swój wzrok, który był wbity w ziemię, teraz skierował na mnie.  Zbliżyliśmy swoje twarze do siebie i po kilku sekundach nasze usta już się stykały. Pocałunek był szczery i pełen uczucia.  Oderwaliśmy się na chwilę. Uśmiechnęliśmy się do siebie. W tym momencie usłyszałam huk. Spojrzałam na niebo, a tam pojawiło się mnóstwo różnokolorowych fajerwerków. Spojrzałam na bruneta i zaśmialiśmy się oboje, a potem wróciliśmy do wcześniejszej czynności.

~~
Przepraszam, że tak późno. :( Szkoła -.- Teraz egzaminy będą i majówka więc na pewno następny dodam szybciej :D Dziękuję Wam bardzo za 10 komentarzy pod dwunastką ;) I oczywiście za ponad 11000 wejść,  nawet nie wiecie jak się cieszę ♥ Scenę +18 napisała moja kochana... nie mogę zdradzić kto bo mi zabroniła xd Ale kocham ją ! Was oczywiście też ♥
Mokre buziaki dla każdego kto czyta xx

piątek, 29 marca 2013

Twelve. ''Hej kochanie!''

*perspektywa Louise*

-I jak? -powiedziałam pokazując swój strój.
-Wow. -skomentowała Ali. -Wyglądasz niesamowicie.
Uśmiechnęłam się do kumpeli, pożegnałam się z nią i wyszłam z pokoju.
Szłam krętymi ścieżkami aż do restauracji.
* w tle *
Tam zobaczyłam siedzącego Ryana, który już zaczął ''zajmować się'' kelnerką. Jak ja mogłam nie zauważyć tego co robił? Udając, że tego nie widzę weszłam do lokalu z uśmiechem.
-Hej kochanie! -powiedziałam, po czym chłopak od razu zwrócił się w moją stronę.
-Hej!-przywitał się całusem w usta. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale jego pocałunki wcale nie były wspaniałe, wręcz przeciwnie. Nachalne, a zarazem bez uczuć. Z ust czuć było papierosy.
Oderwaliśmy się od siebie i zajęliśmy miejsca. Zamówiliśmy, a potem Ryan się do mnie zwrócił:
-Z jakiej to okazji idziemy do restauracji?
-Żadnej. -powiedziałam i podeszłam do niego i szepnęłam mu na ucho-Chcę TO dzisiaj zrobić.
On nic nie odpowiedział tylko oblizał usta.
-Wiesz, co weźmy to do pokoju. -powiedziałam uwodzicielsko.
On pokiwał głową i już po chwili znajdowaliśmy się w pokoju. Zamówiłam szampana i zaczęłam polewać Ryanowi. Nie miał mocnej głowy, bo po trzech kieliszkach ledwo stał. Wpuściłam wszystkie dziewczyny do środka. Gdy je zobaczył nagle się opamiętał. Wszystkie dziewczyny były kiedyś z Ryanem.
-Co do...
-Pamiętasz je? -powiedziałam. -Jenna, Carly, Courtney, Maria, Lola, Carmen, Violeta i Gabriella.
-Nie kojarzę...
-Spotkaliśmy się w kawiarni. -powiedziała Carmen.
-Mi zaproponowałeś podwiezienie do domu.-dodała Lola.
-Byliśmy na kilku dyskotekach. -rzuciła Violeta.
-Wszystkim nam mówiłeś, że jesteśmy jedyne w swoim rodzaju i nas kochasz. -wygłosiła Carly.
-No i? Przecież nic złego nie zrobiłem! -bronił się.
Wymieniłyśmy z dziewczynami spojrzenia.
-Masz rację. Niczego złego nie zrobiłeś. -powiedziałam, a wszystkie dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem.-Może przynieś szampana i zaszalejemy?
-Wiedziałem, że zmądrzejecie, zaraz wracam. -powiedział zadowolony i wyszedł z pokoju.
-Co ty odwalasz?! -krzyknęła Jenna.
-Zaufajcie mi. -szepnęłam, a do pokoju wrócił Ryan z 2 butelkami szampana. Po kilku chwilach Ryan już nie mógł ustać.

~2 godziny później~

Już po wszystkim. Siedzę sobie na tym samym co zawsze pomoście i wpatruję się w księżyc. Słychać było szum morza i mewy. Pewnie zastanawiacie się, co zrobiliśmy Ryanowi? Powiem tak, spędzi bardzo uroczą noc pod gołym niebem.
Nagle poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Louisa. Podniosłam się z ziemi i rzuciłam mu się na szyję. Usiedliśmy na pomoście z wiszącymi nogami ku wodzie. Położyliśmy się na plecach. Wtuliłam się w bruneta. Ostatnio często o nas myślę. Czas leci nie ubłagalnie. Wakacje nie trwają wiecznie. Już ponad połowa zleciała.
-Coś się stało? -zwrócił się do mnie z troską w głosie.
-Nie...nic.
-Przecież widzę, że jest coś na rzeczy.-powiedział i spojrzał mi w oczy.
-Czy...my... będziemy jeszcze razem po skończeniu wakacji? -wyjąkałam.
Chłopak poderwał się lekko i spojrzał mi w oczy.
-Ja chcę. -powiedział zbliżył się ku mojej twarzy. -A ty chcesz?
Znajdował się kilka centymetrów ode mnie. Czułam jego oddech, widziałam jego niebieskie oczy i słyszałam bicie jego serca. Znałam odpowiedź. Od pierwszej chwili, gdy go spotkałam już to wiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie wyczekująco. Na co ja wpiłam się w jego usta. Niebieskooki od razu odwzajemnił pocałunek. Miał ciepłe i miękkie usta, a oddech pachniał mu gumą miętową. Pocałunek był czuły i bardzo szczery. Oderwałam się na chwilę od chłopaka i szepnęłam:
-Jeszcze nigdy w życiu nie chciałam czegoś tak bardzo. -Po moich słowach chłopak ponownie wpił się w moje usta.

~~
Siemaa! :) Przepraszam za długą przerwę, ale szkoła i problemy z internetem -.- Nie wiem czy rozdział mi wyszedł, bo nie mogłam się jakoś za niego zabrać, więc proszę o szczerą opinię : 3 Więc tak wiem, że pewnie nie ogarniacie tej całej zemsty, ale wszystko wyjaśni się w następnym rozdziali ;)
To chyba wszystko z mojej strony w tym poście.
Buziaki xx

poniedziałek, 11 marca 2013

Eleven. ''Przytul mnie''

*perspektywa Louisa*

Głowa mnie tak boli, że chyba zaraz eksploduje. Wziąłem już tabletki, ale nie pomogły. Chłopcy poszli na jakąś imprezę. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na taras. Było słychać tylko szum morza. Na niebie widniały gwiazdy, a w powietrzu unosił się zapach świeżo skoszonej trawy. Otworzyłem butelkę z piwem i położyłem się na leżaku. Zamknąłem oczy i... usłyszałem pukanie do drzwi.
''Cholera''-powiedziałem pod nosem. Odłożyłem piwo i otworzyłem drzwi.
-Louise? -spytałem myśląc, że mam zwidy.
-Nie, jestem jej duchem! -powiedziała, a ja spojrzałem na nią jak na wariatkę.-ŻARTOWAŁAM!-wybuchnęła śmiechem. ,,Nieźle się nawaliła''-pomyślałem.
-Wpuścisz mnie, czy będziemy tak gadać w drzwiach?
Wpuściłem Lou do środka. Wchodząc potknęła się, ale zdążyłem ją złapać.
-Łapy przy sobie! -krzyknęła oburzona.
Gdy ją puściłem, chwiejnym krokiem pomaszerowała przed siebie. Poszedłem za nią, jednak w pewnym momencie zaczęła mnie tak po prostu całować. Nawet nie wiem kiedy, znaleźliśmy się na łóżku. Po kilku sekundach dotarło do mnie to, co się dzieję.
-Lou, jesteś pijana. -oderwałem się od dziewczyny i wstałem z łóżka.
-Nie to nie. -powiedziała i zdjęła szpilki.
-Co ty robisz? -spytałem, ale nic nie odpowiedziała.
Przykryła się kołdrą i poszła spać. Zaśmiałem się cicho pod nosem.
Po chwili dziewczyna podniosła głowę i powiedziała:
-No chodź!
-Co? -spytałem, bo nie wiedziałem o co zbytnio jej chodzi.
-Przytul mnie! -rozkazała, po czym przesunęła się trochę w lewą stronę i poklepała miejsce koło siebie.
-Lou, ja...
-Proszę. -powiedziała spokojnie.
Wstałem i podszedłem do łóżka. Położyłem się koło niej. Lou spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami, a potem wtuliła się we mnie.
-Kocham cię. -usłyszałem prawie bezgłośny szept.

*perspektywa Louise*
~rano~

Ze snu wyrwał mnie okropny ból głowy. Otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam.Słońce mnie oślepiało.
Zaraz, zaraz...W moim pokoju, nie mam okna przy łóżku. Przemogłam się, żeby otworzyć oczy. Pokój rozpoznałam od razu. Spojrzałem w prawo. Koło mnie leżał Louis. ŻE CO?! Jak to się wszystko stało? Pamiętam tylko, że poszłam na imprezę i szukałam Ryan'a. Pamiętam też to, jak całował się z jakimś blond pasztetem. Powinnam wierzyć Ali.
Szturchnęłam śpiącego obok bruneta.
-Co ja tu robię? -spytałam. -I dlaczego jestem z tobą w łóżku?
-Nic nie pamiętasz? -odpowiedział ziewając.
-Nie...
-Przyszłaś to nieźle wstawiona i chciałaś...no wiesz. Kiedy ci odmówiłem obraziłaś się, ale po chwili chciałaś, żebym cię przytulił. Więc położyłem się koło ciebie, a ty mnie przytuliłaś.
Czyli do niczego nie doszło.Odetchnęłam z ulgą, ale z drugiej strony...
-Czemu nie chciałeś się ze mną przespać? -na serio powiedziałam to na głos? (!)
-Byłaś pijana. Nie chciałem tego wykorzystywać. -odpowiedział i usiadł na łóżku. Popatrzył w moje oczy.
-Dzięki. -szepnęłam.
-Nie ma za co. -uśmiechnął się lekko.-Przepraszam, za tamto, wiesz...
-Wiesz, że nie umiem się na ciebie długo gniewać. -powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka.
Spojrzałam w te nieziemskie oczy. Wpiłam się w jego usta. Po chwili jednak Louis oderwał się ode mnie.
-A Ryan?
-To już skończone -powiedziałam chłodno i odsunęłam się od Louisa.
-Przepraszam, nie chciałem...
Położyliśmy się na łóżku i wtuliłam się w Louisa.
-Ryan to dupek. -usłyszałam od chłopaka. Spojrzałam na niego pytająco. -Widziałem jak flirtował z Ali i z kilkoma innymi dziewczynami. Mówiłaś też, że całował się z inną.
-Mówiłam? -spytałam.
-Wczoraj to powiedziałaś... i jeszcze kilka innych rzeczy.
-Na przykład?
-Że jestem seksowny! -powiedział i poruszał brwiami.
-Tak? -powiedziałam drocząc się z niebieskookim. Przesunęłam ku niemu.
-Mówiłaś też, że mnie kochasz... Ale to pewnie były pijackie brednie... -powiedział lekko zmarnowany (?).
-Czemu brednie? -spytałam szybko.
-A nie? -spojrzał na mnie tymi swoimi oczami.
-Nie -powiedziałam i uśmiechnęłam się. -To była prawda -po tych słowach na twarzy Lou również zagościł uśmiech.

~kilka godzin później~

-Więc ty i Louis znowu jesteście razem? -usłyszałam od Ali. Przytaknęłam i uśmiechnęłam się.
-Przepraszam, że ci nie wierzyłam w sprawie Ryan'a. Próbowałam sobie wmówić, że coś do niego czuję.
-Nie ma sprawy. Cieszę się, że znowu jest jak dawniej -przytuliłyśmy się do siebie.
-Powinniśmy się na nim odegrać. -powiedziałam z chamskim uśmieszkiem.

~~
Hej! Jak myślicie co szykuję Louise? Hmm? *^*
Dziękuję bardzo za tyle komentarzy, jesteście kochane ♥ Tak jak obiecałam, niespodzianka. ;)
W głowie mam już pomysł na nowe opowiadanie. Jako czytelniczki mojego bloga, chciałabym, żebyście oceniły zwiastun mojego nowego bloga (stworzę go najprawdopodobniej jak skończę inne moje opowiadanie). No więc oto ZWIASTUN :)
Proszę o wyrażenie opinii w komentarzu :D
W zakładkach bloga pojawiła się nowa, tz. ''Zapytaj Bohatera'' :)
Informuję też *ale oficjalnie xd*, że zmieniłam wygląd bohaterów.
Pozdrawiam i ściskam gorąco! Kocham Was xx

sobota, 9 marca 2013

Ten. ''To nie jest tak jak myślisz!''

*perspektywa Louise*

Odruchowo oderwałam się od chłopaka. Co Louis tu robił ?!
-L-Louis?- wybełkotałam.
On tylko na mnie spojrzał swoimi nieziemsko niebieskimi oczami i odszedł zmarnowany z rękami w kieszeniach. Popatrzyłam na Ryan'a. Spojrzał na mnie przepraszająco.
-Zaraz przyjdę. -szepnęłam i pobiegłam w stronę Lou.
Przeciskając się przez tłum, krzyczałam jego imię. Gdy go zobaczyłam, krzyknęłam jeszcze głośniej. On się jednak nie odwrócił. Złapałam jego rękę. On wyrwał się z uścisku i szedł dalej.
-TO NIE JEST TAK JAK MYŚLISZ! -krzyknęłam zwracając na siebie uwagę prawie wszystkich przechodniów. W tym momencie brunet odwrócił się i lekko ściszonym głosem powiedział:
-Czyli tylko mi się przewidziało, że się z nim całowałaś?-powiedział ironicznie.
-Nie, ale...-nie dał ci dokończyć:
-Czyli nie mamy o czym rozmawiać. -powiedział chłodno.
-Nie traktuj mnie tak, jakby to było tylko moja wina!-krzyknęłam mu w twarz.
-Czyli to moja wina, że lizałaś się z jakimś bagażowym?!
-Przypominam, że to to ty zdradzałeś swoją dziewczynę! I to ty mnie okłamywałeś!
-Nigdy w życiu cię nie okłamałem!- odpowiedział szybko.
-Tak? Słowem nie wspomniałeś, że masz dziewczynę! I wtedy na klifie nie całowaliśmy się po raz pierwszy, było to wtedy na imprezie. I też nie wspomniałeś o tym ani słowem!
W tym momencie chłopak stanął jak wryty.
-Skąd ty...
-Nieważne.-przerwałam mu.- Gdy przekonałam się, że jesteś tylko kłamliwym dupkiem, to Ryan mi pomógł. I to on mnie pocałował, a nie ja go!
Louis otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale je zamknął.
-Ja przepraszam...
-Daruj sobie! -przerwałam i odeszłam ze łzami w oczach.
Usłyszałam jak Louis za mną woła. Nie chcę go znać. Zranił mnie. Podeszłam do Ryan'a, który wciąż stał tam gdzie go zostawiłam.
-Przepraszam, nie powinienem...-zaczął.
-Nic się nie stało. -powiedziałam, a moje kąciki ust się lekko uniosły.Wzięliśmy nasze zakupy i wróciliśmy do hotelu.

*perspektywa Harrego*
~hotelowy pokój~

Byłem przygotowany na ewentualną ewakuacje z pokoju...No wiecie. Drzwi się uchyliły, ale ku mojego zdziwieniu stał tam tylko niezbyt wesoły Louis.
-I jak? -spytałem.
Brunet nic nie odpowiedział, tylko usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.
-Spieprzyłem wszystko, co się dało.
Spojrzałem na niego pytająco. CO on takiego zrobił?
-Coś ty na tam narobił? -spytałem siadając koło przyjaciela, a on opowiedział mi całą historię.
-Ryan, od bagaży? -Lou przytaknął. -Nieźle.
Lou spojrzał na mnie gniewnie. A ja odpowiedziałem mu przepraszającym spojrzeniem.


*perspektywa Louise*
~kilka dni później~

Próbuje nie myśleć o Louisie. Wakacje jakąś lecą. Zaprzyjaźniłam się za to z Ryanem. Nie umiem określić naszych relacji. Jesteśmy parą? Nie wiem. Niby trzymamy się za ręce i całujemy, ale... Wciąż nie mogą zapomnieć tamtych oczu. Bardzo lubię Ryan'a, ale czy go kocham? Nie wiem. Niczego ostatnio nie jestem pewna. Ubrana szykowałam się na imprezę. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam tuszować rzęsy.
-Hej, czy ty i Ryan...No wiesz...Jesteście razem? -usłyszałam za plecami głos przyjaciółki.
-Można tak powiedzieć. -odpowiedziałam, nie przerywając malowania się.
-A co z Louisem? -na to pytanie nie miałam odpowiedzi. Odwróciłam się w stronę Ali.
-To już skończone.
-Jesteś pewna, że Ryan to odpowiedni koleś?
-Przecież nie biorę z nim ślubu! -uniosłam się lekko. -Z resztą co masz do niego?
-Wiesz...Słyszałam, że podrywa tu każdą. Nawet mnie raz próbował...
-Pewnie ci się tylko zdawało. A tamto to pewnie tylko głupie plotki. -wróciłam do poprzedniej czynności.
W tym momencie, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Hej Li! -usłyszałam.
-Ślicznie wyglądasz! -skomplementował Ali, która była ubrana w kremową sukienkę i brązowe sandałki.
-Khm. -odchrząknęłam.
-O hej Louise! -przywitał się i lekko się uśmiechnął.
-Hej.

~klub~

Wchodząc do lokalu od razu skierowałam się w stronę barmana.
-Poproszę jedno piwo.
Usiadłam na małym krzesełku. Czekając na zamówienie, zaczęłam szukać wzrokiem Ryana, jednak nigdzie go nie było. Mieliśmy się spotkać na miejscu, bo miał coś da załatwienia.
-Proszę. -usłyszałam i zobaczyłam przed sobą porządny kufel piwa. Wzięłam ogromny łyk. Zakręciło mi się lekko w głowie. Dopiłam do końca napój i ruszyłam na parkiet w poszukiwaniu Ryana. W powietrzu unosił się zapach papierosów i wódki. Znowu zakręciło mi się w głowie. W klubie leciała na full'a piosenka Rihanny. Muzyka dudniła mi w głowie. Podeszłam do kelnera i wzięłam kieliszek wódki. Po kilku kieliszkach nie przeszkadzało mi to, że nie ma Ryan'a. Tańczyłam z każdym. Po jakiejś godzinie, moja głowa pulsowała tak, że musiałam chwilę odpocząć. Kiedy kierowałam się w stronę drzwi, zobaczyła Ryan'a. Nie był sam. Obściskiwał się z jakąś tanią blondyną. Wyszłam tylnymi drzwiami na dwór. Poczułam zimną falę, która utuliła moje ciało. Oparłam się o ścianę i opadłam na ziemię. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy... i to wcale nie z powodu Ryan'a.
,,Muszę z nim porozmawiać'' -pomyślałam. Choć wiedziałam, że rozmowa po pijaku nie jest do końca dobrym pomysłem. Wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę hotelu.

~~
Siemka! :D
Co tam u Was? Jak Wam się podoba rozdział?
Wiem, że nudny, ale w następnym będzie się działo, że OJOJ! *aha*
Mam takie małe zadanko dla Was! Dobijemy pod tym rozdziałem do 15 komentarzy? Jak tak, to mam dla Was niespodziankę! Ale to jak będzie 15 komentarzy (oczywiście nie obrażę się jak będzie więcej (: ) Zachęcam do komentowania! ♥ Zapraszam na mojego drugiego bloga:
http://let-me-see-beneath-your-beautiful.blogspot.com/ :3
Pozdrawiam i ściskam gorąco xx
PS zmieniłam swoją nazwę i zdjęcie, więc nie myślcie, że nie komentuje waszych blogów czy coś xd

wtorek, 26 lutego 2013

Nine. ''Zaufaj mi''

*perspektywa Louise*

Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą... Ryana.
-Co się stało? -usłyszałam jego lekko chrapliwy głos. -I nie mów, że nic, bo widzę, że coś się z tobą dzieje.
Nic nie odpowiedziałam. Podeszłam do chłopaka i... rzuciłam mu się na szyję. Łzy leciały z moich oczu niczym Niagara. Ryan nic nie mówił tylko mnie przytulił.
Po jakiś 10 minutach, lekko się uspokoiłam. Usiedliśmy na ławce, a ja wszystko mu opowiedziałam.
Chłopak słuchał mnie z zaciekawieniem. Gdy skończyłam, spojrzałam na jego twarz. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale je zamknął i przytulił mnie. Nagle wstał i podał mi rękę. Spojrzałam na niego pytająco.
-Zaufaj mi. -szepnął.
Po chwilowym zastanowieniu, chwyciłam jego dłoń.

*perspektywa Harrego*

Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Do pokoju wszedł zupełnie zmarnowany Louis.
-Co się stało? -spytałem.
-Ona mi nie wybaczy. -powiedział i zakrył twarz w dłoniach.
-Ale co się stało? -wciąż nic nie rozumiałem. Louis zachowywał się dziwnie już od tamtej kolacji wczoraj, ale gdy wróciłem do pokoju to ''nie chciał o tym rozmawiać''.
-Bo wiesz my z Lou...
-Spałeś z nią?! -spytałem prawie krzycząc.
-Nie! -zaprzeczył szybko. -Całowaliśmy się i... El to zobaczyła. -wybełkotał.
-Żartujesz... To nieźle się urządziłeś... A co powiedziała?
-Zerwała ze mną, ale mi wcale nie chodzi o El...
-Czyli jednak poczułeś coś do Lou? -dopytywałem się.
-Na początku to było zupełnie niewinne, ale potem...
-Zakochałeś się? -dokończyłem za przyjaciela.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko znowu zakrył swoją twarz w dłoniach.
-Słuchaj, jeśli ją kochasz, to walcz o nią! -powiedziałem zdecydowanie.
-Myślisz, że będzie chciała mnie wysłuchać? Pewnie myśli, że ją wykorzystałem...
-A jeśli nie? Jeśli nie zaryzykujesz, nigdy się nie dowiesz!

*perspektywa Louise*

Siedzieliśmy w aucie Ryana i gdzieś jechaliśmy, jednak nie wiedziałam gdzie, gdyż chłopak za wszelką cenę nie chciał mi powiedzieć. Oparłam się wygodnie o fotel i czekałam aż dojedziemy. Stanęliśmy przed jakimś małym budynkiem.
-Powiesz mi w końcu, gdzie mnie wywiozłeś? -spytałam.
-Zobaczysz!
Weszliśmy do środka budynku. W środku stało kilka stolików, doniczki z kwiatami, a ściany zdobiły obrazy i zdjęcia. W powietrzu unosił się słodki zapach wanilii.
-Serwują tu najlepsze lody w całej Barcelonie. -powiedział Ryan. Na co się uśmiechnęłam. Właśnie tego teraz potrzebowałam, przyjaciela, który mnie wysłucha i porządnego deseru lodowego.
Weszliśmy przez szklane drzwi, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi, a moim oczom ukazała się wspaniała Barcelona. Poczułam przyjemny, ciepły wiatr. Ryan odsunął krzesło, żebym mogła usiąść.
-Dziękuję. -powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Zajęliśmy miejsce blisko barierki balkonu.
Koło nas stanęła słodka blondynka, wyglądająca mniej więcej na moją rówieśniczkę.
-Co podać? - uśmiechnęła się.
Zamówiliśmy chyba największe puchary lodowe jakie były w menu. Po kilku minutach zajadaliśmy się już nimi.
-O boże, już nie mogę. -powiedziałam najedzona.
-Dasz radę! -dopingował mnie Ryan.
Trochę nam to zajęło, ale dokończyliśmy nasze pucharki, a raczej ogromne PUCHARY.
Zapłaciliśmy i opuściliśmy lokal.
-To jeszcze nie koniec niespodzianek. -powiedział i słodko się uśmiechnął.
-Tak? W takim razie co przygotowałeś?
-Zakupy!
-Ty to wiesz jak poprawić kobiecie humor! -powiedziałam i się uśmiechnęliśmy się do siebie.
Wchodziliśmy do każdego sklepu. Zaliczyliśmy m.in. Topshop, Primark, H&M, Pimkie, Zarę i wiele, wiele innych. W rezultacie już po niecałej godzinie oboje mieliśmy już kilka toreb zakupów.
Usiedliśmy na fontannie.
-Już nie mogę, dawno mnie tak nogi nie bolały. -powiedziałam wyczerpana. -Dziękuję za to.
-Nie ma sprawy. To była czysta przyjemność. -uśmiechnął się i spojrzał na mnie tak, że nie mogłam się oprzeć.

*perspektywa Louisa*

Harry ma racje. Muszę walczyć o Lou. Szybko się ogarnąłem i wyszedłem z pokoju. Dotarło do mnie, że nawet nie wiem gdzie jej szukać. Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Skierowałem się ku ochronie hotelu.
-Przepraszam, czy Louise Garcia opuszczała hotel? -zwróciłem się do mężczyzny w średnim wieku, przy kości i ubranym w mundur ochrony.
-A nawet jeśli to, co? Nie mogę udzielać infor... Ty jesteś Louis z One Direction?
Uśmiechnąłem się i po kilku minutach jechałem już w kierunku Barcelony.
Szukałem jej chyba z 3 godziny. Zapadła się pod ziemię.
Zmarnowany szedłem rynkiem, gdy zobaczyłem Louise. Chciałem już ją zawołać, gdy zobaczyłem koło niej jakiegoś chłopaka. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem coś, czego nie chciałem zobaczyć.
-L-louis? -powiedziała odrywając się od chłopaka.

~~
Siema : 3 Co tam u was? Co sądzicie o rozdziale? Bo, ja nie wiem zbytnio co myśleć >.<
Nie wiem co jeszcze napisać, więc pozdrawiam Was i ściskam baaardzo gorąco xx

sobota, 23 lutego 2013

Eight. ''Muszę się pogodzić, że to już koniec''

*perspektywa Louise*

Całą noc nie spałam. Nie mogłam. Cały czas myślałam, co się teraz stanie, a właściwie już się stało...Ze mną i z Louisem. Chyba muszę się pogodzić, że to już koniec. Właśnie wschodziło słońce. Spojrzałam na zegarek. 5.02. Ali słodko jeszcze spała. Podniosłam się i skierowałam się do łazienki.
Po chwili wyszłam już z łazienki ubrana. Nałożyłam słuchawki i w rytm piosenki Skrillexa, biegłam. Biegłam plażą. Nad wodą jeszcze nikogo nie było.
Gdy do biegłam do molo, stanęłam na chwilę. ON tam siedział. Patrzył w wodną taflę, którą tworzyło morze. W tym momencie jego głowa obróciła się ku mnie. Zobaczyłam te niebieskie oczy. Były tak zniewalająco piękne, że nogi się pode mną ugięły. Brunet wstał i zaczął biec w moim kierunku. W tym momencie ja zaczęłam uciekać. Usłyszałam za sobą ''LOU!'', ale nie mogłam stanąć. Po prostu biegłam przed siebie. Najchętniej rzuciłabym mu się na szyję, ale nie mogłam. Chciałam jak najszybciej o nim zapomnieć. To moje postanowienie.

*perspektywa Louisa*

Gdy ją zobaczyłem od razu chciałem się na rzucić i całować bez końca. Wiedziałem, jednak że to raczej nie będzie możliwe. Raczej na pewno. Nie dziwię się, że uciekła. Jestem dupkiem. Wiem o tym doskonale. Pewnie Lou myśli, że ją wykorzystałem, ale to naprawdę wcale nie było tak. Gdy poznałem Lou, wcale nie planowałem, że będzie kimś szczególnym. Byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi. Jednak wtedy, kiedy zeskoczyliśmy z klifu i nie oddychała, moje serce stanęło. Nie wyobrażałem sobie dalszego życia bez jej uśmiechu, oczu, śmiechu i wciąż sobie tego nie wyobrażam.
Tak jak wtedy w klubie. Była taka piękna. Nie zauważyłem kiedy z moich oczu ściekła pojedyncza łza. Przetarłem ją. Nie chcę jej stracić, ale chyba muszę się pogodzić, że to już koniec.

*perspektywa Louise*

Nawet nie wiem kiedy znalazłam się poza ośrodkiem. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam na górce małą kapliczkę. Ostatni raz w kościele byłam chyba na moją komunię. Postanowiłam, że wejdę do środka.
Gdy weszłam ujrzałam przed sobą 2 ławeczki, świeczki i krzyż. Cały budynek był z kamienia. Ściany zdobiły dwa okna z pięknym witrażem. Na ścianie przy kaplicy widniał napis:


El amor no tiene envidia,
no ira aumenta,
no resentido,
todo lo soporta.
El amor nunca termina

Miłość nie zazdrości,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje -przetłumaczyłam sobie w głowie.
Czyli jeśli to miłość...? Nie, muszę o nim zapomnieć. Tak będzie najlepiej. Poczułam łzy na moich policzkach. Nagle usłyszałam czyjeś kroki.

~~
Wiem, wiem beznadzieja. -.- Taki krótki i jeszcze długo po terminie :c Wybaczcie mi! Teraz zbytnio nie mogę się ruszać, bo jak już wcześniej pisałam mam problem z kostką, więc rozdział na pewno pojawi się szybciej :) Pozdrawiam i gorąco Was ściskam! xx

niedziela, 10 lutego 2013

Seven. ''Za dużo sobie wyobrażam''

*perspektywa Louise*

-Nic. -powiedziałam i pociągnęłam nosem.
-Czyli po prostu sobie tutaj siedzisz i płaczesz, tak? -powiedział ironicznie. -Chodź. -podał mi rękę.
Po chwilowym przemyśleniu, chwyciłam ją. Nie miałam nawet chęci pytać, gdzie mnie prowadzi. Po prostu szliśmy bez słowa. W końcu znaleźliśmy się przed drzwiami z numerem 2. Było to na końcu korytarza koło schodów przeciwpożarowych. Ryan przekręcił klucz w drzwiach. Moim oczom ukazał się mały pokoik z jednym łóżkiem i szafą. Za oknem było widać ścianę.
-Chyba mój wujek faktycznie cię nie lubi. -powiedziałam, na co chłopak lekko się uśmiechnął. Nalał wodę do małego czajnika w kącie i zalał dwa kubki. Już po chwili siedzieliśmy na łóżku popijając gorący napój. Nie wiem co to było, ale uspokoiło mnie trochę.
-Więc co się stało? -powiedział spokojnie.
-Po prostu czasami za dużo sobie wyobrażam. -chłopak przytaknął.
Moje powieki nagle stały się ciężkie. Położyłam się i zamknęłam oczy. Poczułam dłoń na moim policzku. Nie miałam jednak siły otworzyć oczu, więc po prostu zasnęłam.

*perspektywa Louisa*

-I pomyśleć, że przyjechałam tu specjalnie dla ciebie. Jaka ja byłam głupia. -krzyczała.
-Posłuchaj ja...
-Nie! To ty posłuchaj! Mówiłeś, że mnie kochasz. Jej pewnie też. Naprawdę współczuję każdej dziewczynie, która kiedykolwiek będzie miała z tobą do czynienia. -krzyknęła ze łzami w oczach.
W tym momencie coś do mnie dotarło. Ona ma rację. Jestem po prostu dupkiem, który bawi się dziewczynami. Spojrzałem w ziemię i nic nie odpowiedziałem. Brunetka pokiwała głową ze zrezygnowaniem i odeszła. Nie wiedziałem co teraz czuć. Z jednej strony czułem coś do El. Przynajmniej tak mi się zdawało, dopóki nie spotkałem Lou. Była niesamowita. Zakręciła mi w głowie. Na pewno czułem do niej coś niezwykłego. Nie wiem czy można to nazwać miłością, ale po prostu przy niej czułem się dobrze. Teraz ją straciłem i czuję się winny, dlatego że wiem że to wszystko moja wina. Zraniłem El i Lou - dwie dziewczyny, na których mi zależało.

*perspektywa Louise*
~następny dzień~

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Rozejrzałam się po pokoju i próbowałam przypomnieć co się stało. Obok siebie zobaczyłam...Ryana? Co ja w ogóle robię z nim w jednym łóżku? Wstałam po cichu i chwiejnym krokiem skierowałam się ku wyjściu. Wyszłam na zewnątrz hotelu i kiedy dotarły do mnie promienie słońca przymrużyłam oczy. Usiadłam na ławce i próbowałam sobie wszystko przeanalizować.
Louis ma dziewczynę. Płakałam. A potem budzę się koło Ryana. I gdzie tu sens? A wracając do Louisa... Nie wiem co myśleć. Szczerze mówiąc nie wiem co do niego czuję. Zabolało mnie to, że ma dziewczynę i najprawdopodobniej wybierze ją zamiast mnie. Z drugiej strony jestem na niego wściekła. Potraktował mnie jak lalkę, którą można wyrzucić jak się znudzi. Dlaczego to znoszę? Może dlatego, że i tak nie będziemy razem? A może dlatego, że... go kocham?

~~
I znowu:
PRZEPRASZAM, że tak późno. Wiecie szkoła -.- Naszej kochanej pani od fizyki zachciało się robić 2 sprawdziany pod rząd, pozdro. Mam nadzieję, że rozdział nie jest taki okropny jak w moim mniemaniu >.<
Chciałabym też zaprosić na mojego nowego bloga.




Pozdrawiam xx

niedziela, 3 lutego 2013

Six. ''Nie warto''

*perspektywa Louise*

Rano obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Mimo wczesnej pory, wyspałam się.  Wstałam, a na dworze właśnie budziło się słońce. Ubrałam się i wyszłam po cichu z pokoju. Szłam po woli w kierunku kuchni, gdy zobaczyłam jego. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Brunet spojrzał na mnie, a potem skierował wzrok w ziemie zupełnie mnie ignorując. Nie zrozumiałam jego zachowania. Chciałam do niego podejść, ale podbiegła do mnie Ariana, która również szła do pracy.
-HEEJ! -rzuciła radośnie blondynka.
-Hej. -odpowiedziałam. -Dzięki za wczoraj.
-Nie ma sprawy. -uśmiechnęła się- Mogę cię o coś spytać?
-Pytaj.
-Czy to prawda, że ty i Louis...
-NIE. -przerwałam chłodno.
-Przepraszam, jeśli cię zdenerwowałam. -powiedziała łagodnie dziewczyna.
-Spoko, nic się nie stało. -uśmiechnęłam się sztucznie.
Szłyśmy w ciszy aż do kuchni. Gdy weszłyśmy do budynku, nagle wszyscy ucichli i wlepili w nas wzrok, a dokładniej we mnie. Skierowałam się do mojego stanowiska. Usłyszałam, jak Vic szepcze coś do Hanny, a potem z chamskim uśmieszkiem spojrzała na mnie. Pokazałam jej środkowy palec i już chciałam jej nawrzucać, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-Nie warto. -usłyszałam głos Ariany. Przytaknęłam i zabrałam się do roboty.

~kilka godzin później~

Mam przerwę w pracy. Zostawiłam fartuch i wyszłam z kuchni. Znowu zobaczyłam Louisa. Tym razem podeszłam do niego. Gdy mnie zobaczył, wymamrotał coś, że musi już iść.
-LOU! -krzyknęłam, ale on tylko przyśpieszył kroku. Po moim policzku spłynęła łza. Dlaczego mnie tak ignorował? Czy on nie wie, że to boli? Wkurzona kopnęłam kamień i skierowałam się z powrotem do kuchni.
-Lou, musisz nam pomóc! -usłyszałam na dzień dobry od Josha.
-W czym? -rzuciłam groźnie.
-Musisz zastąpić Caroline.
-A czy ona przypadkiem nie jest kelnerką?
-Jest.
-Czemu akurat ja?
-Bo ty się sprawdzisz. Po prostu kilka godzin po obsługujesz klientów i już. Dostaniesz dodatkową pensje i skończysz szybciej.
-No dobra, niech będzie. -powiedziałam.
Poszłam w kierunku mojej szafki. Zdjęłam koszulkę i przebrałam ją na biały t-shirt. Zdjęłam shorty i ubrałam czarną spódniczkę. Spięłam włosy i wyszłam na rewir.
Po kilku godzinach przyzwyczaiłam się do pracy kelnerki. W sumie to nie było takie złe. Do czasu gdy na salę wkroczył ON i chłopaki. Czemu akurat dziś? Louis widząc mnie od razu wycofał się z sali. Coś we mnie pękło. Wybiegłam za chłopakiem, który właśnie wsiadał do windy. Szybko weszłam do windy.
-Czemu ty mnie ignorujesz?! Za kogo ty się w ogóle uważasz?!-krzyczałam.- Wiesz jak to cholernie boli?
Chłopak nic nie powiedział. Nieoczekiwanie wpił się w moje usta. Pocałunek był namiętny i czuły. Nogi się pode mną ugięły. Chłopak przyparł mnie do ściany i znowu zaczął mnie całować. W tym momencie winda się zatrzymała, a ja usłyszałam:
-Louis?! -oderwałam się od bruneta i spojrzałam na dziewczynę, która stała ze łzami w oczach i nam się przyglądała.
-El? -usłyszałam łamiący się głos Louisa.
-Jesteś dupkiem. -powiedziała dziewczyna, która już nie powstrzymywała łez. Uciekła. Spojrzałam na Lou, a on na mnie. Powoli docierało do mnie co się stało.
-No co tak stoisz? Leć za nią!- powiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem ''przepraszam'' i pobiegł za dziewczyną.
Po moich policzkach spłynęły łzy. Opadłam opierając się o ścianę. Byłam tylko oderwaniem od jego codziennego życia. Tej dziewczynie naprawdę zależało na Louisie. A on to wykorzystał. Ale przecież, gdybym wiedziała, że ma kogoś nigdy bym go nie pocałowała. Czuję się okropnie.
-Hej, co jest? -usłyszałam na sobą znajomy głos. Spojrzałam w górę i ujrzałam nad sobą Ryan'a.

~~
Wiem, wiem. Masakra. -.- Krótki i nieudany. I do tego jeszcze tak późno.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten rozdział. c:

niedziela, 27 stycznia 2013

NOWY BLOG!


Zapraszam na nowy blog!
http://it-s-what-you-do-to-me.blogspot.com/
Już dziś pojawi się prolog! :D

PS Nie zawieszam tego bloga, po prostu przyszło mi do głowy nowe opowiadanie : 3

środa, 23 stycznia 2013

Five ''Bez niego''

*perspektywa Louise*

Siedzieliśmy w aucie, ale nie jechaliśmy. Popatrzyłam pytająco na chłopaka. Brunet spojrzał mi w oczy i powiedział:
-Naprawdę nie chciałem cię oszukać. -powiedział bardzo poważnie. Uśmiechnęłam się i opowiedziałam:
-Wiem, nie mam do ciebie pretensji. Sama się dziwie, że nie skapnęłam się. -chłopak uśmiechnął się. Przekręcił kluczyk w stacyjce i pojechaliśmy. Jechaliśmy, ale tym razem bez radia. Wystawiłam głowę poza auto. Włosy powiewały mi na wietrze, a ja wsłuchiwałam się w morze.Zamknęłam oczy i delektowałam się chwilą. Poczułam, że samochód stanął. Uniosłam powieki i zobaczyłam przed sobą piękne niebieskie morze. Spojrzałam na Lou. Uśmiechnął się, co prawiło, że moje kąciki ust również się uniosły. W Louisie było coś takiego, że nie można było przy nim być smutnym. Zarażał swoim uśmiechem i radością. Bardzo miło spędza się z nim czas. Nie umiem sobie wyobrazić, co zrobię, gdy wakacje się skończą. Zostawię tutaj wszystkich poznanych przyjaciół. Arianę, Josha, Ryana i... Louisa. Wrócę do Londynu i wyjadę na studia do innego miasta. Co ja zrobię bez tego uśmiechu? Bez tych niebieskich, tryskających życiem tęczówek? Bez jego śmiechu, który zawsze poprawiał mi humor? Co ja zrobię bez niego?
-Idziesz? -usłyszałam głos przyjaciela i zobaczyłam jego dłoń przed sobą. Przerwałam moje dziwne przemyślenia i bez namysłu chwyciłam ją. Wyszłam z auta i podeszliśmy bliżej morza. Okazało się, że znajdowaliśmy się na niesamowicie wysokim klifie. Spojrzałam w dół i aż zakręciło mi się w głowie. Jakieś 30 metrów w dół, a na koniec morze. Mimo mojego ogromnego lęku wysokości widok był niesamowity. Spojrzałam na Louisa, który w rękach trzymał pudełko lodów i dwie łyżeczki. Uśmiechnęliśmy się do siebie i zajęliśmy miejsce na ziemi. Siedzieliśmy na klifie, a nasze nogi zwisały. Bałam się więc odruchowo chwyciłam rękę przyjaciela, na co chłopak tylko się uśmiechnął.  Brunet otworzył pudełko lodów i zaczął się nimi zajadać. Po kilku łyżeczkach cudownych lodów trochę się rozluźniłam i 30 metrów nie było już problemem. Odchyliłam się powoli i położyłam się na plecach. Niebieskooki poszedł w moje ślady i po chwili znalazł się koło mnie. Objął mnie ramieniem. Czułam spokojne bicie jego serca. Uspokajało mnie... Czułam się tak jak wtedy podczas mojego snu.
Odwróciłam głowę w stronę chłopaka. Gdy nasze spojrzenia się spotkały na naszych twarzach od razu zagościł uśmiech. Popatrzyłam w niebo i zastanawiałam się czy spytać się o to, co chodziło mi już po głowie od kilku dni.

*perspektywa Louisa*

Co ja wyprawiam? Mam dziewczynę, a przytulam się tutaj z kimś kogo znam niecały miesiąc. Sam nie wiem dlaczego. Nie przeżywałem żadnego kryzysu w związku czy jak to tam zwą. Lou ma coś w sobie. Nie można od niej oderwać wzroku. Rozumiała mnie bez słów.  Nie umiem powiedzieć co do niej czuję. Niby jesteśmy przyjaciółmi, ale... Sam nie wiem. Wiem tylko, że mógłbym z nią tak leżeć w nieskończoność.
-Mogę cie o coś spytać? -usłyszałem jej głos. Przytaknąłem.- Czy ty...Jesteś gejem? -usłyszałem i wprost nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Spojrzałem na nią zdziwiony. Co to niby za pytanie?
-Wiesz, nie musisz mówić jak chcesz, ale wiedz, że jestem tolerancyjna... -przerwałem dziewczynie śmiechem. Teraz ona popatrzyła na mnie jak na wariata.
-Jestem jak najbardziej heteroseksualny! -powiedziałem nie przestając się śmiać. -Skąd ci to przyszło do głowy? -spytałem rozbawiony.
-Sama nie wiem... Uznajmy, że tego pytania nie było. Wiesz tak jakby to był sen. -powiedziała, a ja przełknąłem ślinę. Czy ona wiedziała? Czy coś...Sugerowała?
-Co masz taką skwaszoną minę? Chodź! -powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
-Dokąd? -spytałem lekko zdziwiony, ale w duchu odetchnąłem z ulgą.
-Tam! -powiedziała wskazując ręką na wodę pod naszymi nogami.
-Czy coś dosypałaś do tych lodów? -powiedziałem kpiąc ze słów przyjaciółki.
-Czy ty nie wierzysz, że to zrobię?
-Ty? W życiu! -parsknąłem.
-Jeszcze zobaczysz! -powiedziała i zerwała się z ziemi i zdjęła t-shirt.
-Wow...-wybełkotałem.
-Też jesteś niczego sobie. -uśmiechnęła się.
Louise w samym stroju zaczęła maszerować w stronę klifu. Wiedziałem, że się bała. Złapałem ją więc, za rękę.
-Chyba nie zeskoczysz sama? -powiedziałem i również poderwałem się z ziemi ściągając koszulkę. Dziewczyna zlustrowała mnie, a potem powiedziała ''Widziałam lepsze!'' i uśmiechnęła się zadziornie. Podszedłem do niej i podałem jej dłoń. Dziewczyna złapała ją. Skierowaliśmy się ku końcowi klifu. Nasze gołe stopy stały na skraju 30 metrowej skały. Popatrzyliśmy sobie w oczy.  Dziewczyna szepnęła ''Live While We're Young'', uśmiechnęła się do mnie,  potem... skoczyliśmy. Nie zdążyłem mrugnąć, a znaleźliśmy się w lodowatej wodzie. Od razu wypłynąłem na wierzch. Rozejrzałem się dookoła, ale... jej nie było. Moje serce zaczęło bić szybciej.  Zobaczyłem coś. Najszybciej jak potrafiłem dopłynąłem w to miejsce. Była tam blada i zimna Louise.
-O, Boże! -powiedziałem i zakryłem dłonią usta. Wziąłem Lou na ręce i podpłynąłem do brzegu. Położyłem na piasku i sprawdziłem jej tętno. Żyła. Odetchnąłem z ulgą.
-Lou! Słyszysz mnie?! LOU! -krzyczałem. Jednak nie odpowiadała. Po moim policzku poleciała łza. Nachyliłem się nad nią i... pocałowałem ją delikatnie w usta. Odsunąłem się od niej. Dziewczyna odkaszlnęła i powoli otworzyła oczy. Odetchnąłem z ulgą.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz.-powiedziałem. Lou podniosła się do pozycji siedzącej i złapała się za głowę. Nagle wstała i krzyknęła ''WOOO-HOOOO!''. Popatrzyłem na nią zdziwiony. Czy ona uderzyła się w głowę przy okazji?
-Zrobiłam to! Zrobiliśmy to razem! Było zajebiście!(czy tylko ja mam skojarzenia? xd)-brunetka uśmiechnęła się i rzuciła mi się na szyję. Objąłem ja w talii. Dziewczyna popatrzyła mi w oczy. Staliśmy tak i po prostu się w siebie wpatrywaliśmy. Nie wytrzymałem. Wpiłem się w jej usta. Czułem, że Lou odwzajemniła pocałunek.  Na początku był delikatny, ale potem zmienił się w bardziej namiętny.  Oderwaliśmy się od siebie i łapczywie próbowaliśmy zaczerpnąć powietrza.
-Chyba powinniśmy już iść. -powiedziała. Przytaknąłem.Skierowaliśmy się  w stronę klifu, żeby wrócić po rzeczy. Szliśmy w ciszy, gdy złapałem dłoń dziewczyny. Lou popatrzyła na mnie, i oboje się uśmiechnęliśmy.

*perspektywa Louise*

Byłam szczęśliwa jak nigdy. Szliśmy z uśmiechem za ręce do auta. Nic nie mówiliśmy, nie musieliśmy.   mgnieniu oka doszliśmy do auta. Na dworze zachodziło już słońce. Ubraliśmy się i wsiedliśmy do auta.
~w hotelu~
Dojechaliśmy, a na dworze było już całkiem ciemno. Dobrze, że ma się takie kochane przyjaciółki jak Ariana i zastąpiła mnie na mojej zmianie. Przyszła mi pewna myśl do głowy.
-Masz jeszcze czas?-spytałam.
-Dla ciebie? Zawsze!-chwyciłam Louisa za rękę i popędziłam przed siebie. Weszliśmy do kuchni. Była pusta, tak jak myślałam. Usadowiłam bruneta na krześle, a sama wzięłam się do roboty. Rozpuściłam czekoladę. Ubiłam jajka z cukrem.
-Co ty robisz? -dopytywał się niebieskooki.
-Niespodziankę.-powiedziałam nie przestając dodawać mąki do masy. Wlałam roztopioną czekoladę i przelałam wszystko do tortownicy. Wrzuciłam na kilka minut do piekarnika. Schyliłam się do szafki szukając talerzyków.
Wyjęłam ciasto, wyłożyłam na talerze i polałam polewą. Podałam porcje zdziwionemu brunetowi.
-Co tak patrzysz? Jedz! Gorące jest najlepsze! -Jak powiedziałam tak zrobił zajadał się ciastem, z resztą razem ze mną. Gdy zjedliśmy połowę tortownicy, opadliśmy opierając się o blat. Spojrzeliśmy na siebie.
-Wiesz, że jesteś niesamowita? -powiedział i pokazał szereg swoich białych zębów. W tym momencie rzuciłam się na szyję chłopaka, wpijając się w jego usta. Louis zanurzył się w moich włosach. Zaczęliśmy powoli wstawać. Brunet złapał mnie za uda i usadowił na blacie. Zaczerpnęliśmy na chwilę powietrze i powróciliśmy do wcześniejszych czynności. Zaczęłam dobierać się do koszulki Louisa, on nie został mi dłużny i również ściągnął ze mnie t-shirt. Nagle usłyszałam głos Josha i Vic. Oderwałam od siebie Louisa. Wzięłam nasze rzeczy, które leżały na ziemi i pociągnęłam chłopaka za blat. Podałam chłopakowi jego koszulkę i przyłożyłam mu palec do ust na znak, żeby był cicho.
-Oni tu wchodzili! -usłyszałam głos Vic.
-Nie wierzę, że nasza Lou weszła tu z Louisem z One Direction całując się. Ona zna regulamin, nie łamałaby go. Idź odpocznij.
-Ale ja ich widziałam! -Vic nie dawała za wygraną.
Po chwili jednak głosy ucichły. Wybuchnęliśmy śmiechem. Ubraliśmy się i wyszliśmy z kuchni. Brunet odprowadził mnie do mojego pokoju.
-Dzięki za dzisiejszy dzień. -powiedział.
-To ja dziękuję.- uśmiechnęliśmy się do siebie. Zbliżyłam się do chłopaka i pocałowałam go w policzek.
-Dobranoc.
-Dobranoc, księżniczko.

~~
Siema ^^
Co tam u was? Mi już niecały tydzień ferii został :c
Co sądzicie o rozdziale? Akcja się szybko rozkręca, hmm? Czy tylko ja zrobiłam sobie ochotę na ciasto czekoladowe? : 3 Dziękuję za wszystkie komentarze pd czwórką, jesteście kochane xx Na koniec mam jeszcze pytanie: Mogłybyście gdzieś polecić tego bloga? (oczywiście, jeśli wam się podoba). Z góry dziękuję ♥

środa, 16 stycznia 2013

Four. ''Nie umiem się na ciebie długo gniewać''

*perspektywa Louise*

Obudziły mnie promienie słońca.  Złapałam się za głowę, która mocno pulsowała. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam Lou. Wtedy wszystko mi się przypomniało. Taniec, pocałunek i rozmowa... Jedno mi tylko nie pasowało. CO ja tu w ogóle robię? Leżałam na plaży, gdzie wcześniej odbyła się impreza. Chłopak widząc, że już wstałam uśmiechnął się szeroko.
-Już wstałaś. -przerwał na chwilę- Słyszałem, że była jakaś impreza, ale nie sądziłem, że znajdę cię tu o 6.00 rano na plaży. -powiedział po czym znowu się uśmiechnął.
Czegoś nie rozumiałam. Louis nie był na imprezie? To znaczy, że to wszystko mi się śniło? Przecież to było takie... realne. Z jednej strony cieszyłam się, że jednak się nie pocałowaliśmy, a z drugiej... Poczułam ukłucie w sercu. Nic się nie zdarzyło. To dziwne... Naprawdę nie wypiłam tyle, żeby urwał mi się film. NA PEWNO. Nigdy się aż tak nie nawaliłam... Ale z drugiej strony, po co Lou miałby kłamać? Wstałam z ziemi i od razu chwyciłam się za głowę.
-Głowa cię boli? -spytał z troską w głosie. Przytaknęłam- Chodź, w pokoju powinienem mieć coś przeciwbólowego. -Nie protestowałam. Podążyłam za brunetem. Szliśmy w ciszy. Próbowałam sobie wszystko ułożyć w głowie. Wszystko co działo się na imprezie. Byłam przekonana, że tańczyłam z Lou, a potem się całowaliśmy. No właśnie, byłam. Teraz niczego nie jestem pewna. Doszliśmy do pokoju nr 245. Nigdy nie byłam w tej części hotelu. Zdawała się być o wiele bardziej luksusowa, od pozostałej części ośrodka. Brunet otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. Nie myliłam się. Moim oczom pojawił się ogromny apartament. Był to szczyt hotelu i widok z okna był niesamowity. A do tego ten basen... Aż się chciało do niego wskoczyć i popływać.Skierowałam się do kuchni gdzie Lou szukał czegoś w szafce. Wyciągnął aspirynę. Nalał wodę do szklanki, wrzucił tabletkę i podał mi lek.
-Dzięki. -wybełkotałam. Wzięłam niepewnie szklankę i zaczęłam powoli sączyć lek.
Odstawiłam szklankę i uśmiechnęłam się do niebieskookiego.

*perspektywa Louisa*

Pożegnaliśmy się i dziewczyna wyszła. Dobrze, że nie zadawała więcej pytań odnośnie imprezy. Nie jestem dobry w kłamaniu. Tak, kłamałem. Taniec, pocałunki i rozmowa... Wszystko to się wydarzyło. Nie chciałem jej mówić z wielu powodów. Ale jednym z głównych była moja dziewczyna, El. Wiem, jestem dupkiem. Ale Elka była moją dziewczyną. Nie chciałem rozwalić mojego długiego już związku przez jedną wpadkę. Lou i tak była pijana... Gdyby była w ''normalnym'' stanie to w życiu by mnie przecież nie pocałowała. I mnie i jej wyszło to na dobre. Zostaliśmy kumplami. Odpowiadało mi to. Nie znałem Lou dobrze, ale zdawał się być naprawdę miłą dziewczyną. Z chęcią poznam ją lepiej, oczywiście TYLKO jako przyjaciółkę.


~tydzień później~
*perspektywa Louise*

Wakacje mijają w mgnieniu oka. Zaprzyjaźniłam się z Louisem. Nawet bardzo. Spotykamy się codziennie. To dziwne, bo nie znamy się długo, ale naprawdę traktuję go jak brata. O wszystkim możemy sobie powiedzieć. A ja? Czuję się po prostu przy nim bezpieczna. Trochę nie rozumiem dlaczego omija recepcji i często kiedy leci jakaś piosenka w radiu to od razu zmienia stacje lub gdzieś mnie odciąga. Może tylko mi się zdaje... No cóż, nieważne. Ubrana skierowałam się do fontanny, miejsca spotkań. Louis napisał mi, że ma dla mnie niespodziankę. Przyszedł po chwili cały uśmiechnięty. Przytuliliśmy się na powitanie.
-To... Dokąd mnie porywasz?
-To niespodzianka. -powiedział i się uśmiechnął. Podał mi dłoń, a ja bez namysłu ją chwyciłam. Zaczęliśmy biec. Gdy wyszliśmy poza hotel ukazał mi się niebieski garbus-kabriolet. Spojrzałam pytająco na Louisa.
-Wsiadaj! -odparł.
Posłusznie wsiadłam do auta i po chwili jechaliśmy drogą z pięknym widokiem na morze. Mimo, że uwielbiałam odgłos morza naszła mnie chęć na radio. Brunet skupił się na jeździe, więc nawet nie zauważył kiedy je włączyłam. Miało lecieć coś tego zespołu... Jak on tam...One Direction. Usłyszałam coś dziwnego. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.

'' You can't go to bed without a cup of tea..
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me. (...) '' 


Przecież to był głos Louisa! Popatrzyłam na chłopaka, który właśnie się zorientował, co właśnie się stało.

-Chcesz mi coś powiedzieć? -powiedziałam zirytowana.

-Lou... Ale co ja ci miałem powiedzieć.

-No nie wiem, może coś typu : ''A przy okazji jestem międzynarodową gwiazdą.''. -Chłopak nie wytrzymał i 

zatrzymał auto. Stanęliśmy na poboczu.

-Nie chciałem, żebyś tak na mnie patrzyła. Jako jedna z nie wielu widziałaś we mnie mnie. A nie Louisa z 

One Direction.

-Mogłeś mi przecież powiedzieć! Myślałeś, że jestem taka płytka? Że będę cię inaczej traktować?
-Nie, skąd...
-To dlaczego mi nie powiedziałeś...
-Sam nie wiem...
-Nie wiesz... To jak będziesz wiedzieć to powiedz. -powiedziałam wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Oparłam się o auto. Louis od razu wysiadł z auta.
-Przepraszam, nie powinnam się tak denerwować. -powiedziałam.
-Nie przepraszaj, miałaś prawo się wkurzyć. -uśmiechnął się lekko.- To ja przepraszam. -uśmiechnęliśmy się do siebie. Popatrzyłam na chłopaka, podeszłam do niego i przytuliłam go.
-Nie umiem się na ciebie długo gniewać. -powiedziałam, pocałowałam go w policzek i wsiedliśmy do auta.

~~
Hej! Z góry przepraszam za ten rozdział >.< Wiem, że nudny. Wiem, że nic się nie dzieje, ale jest to potrzebne do dalszych wątków (bójcie się moich zrytych pomysłów xd). Mam nadzieję, że nie wyszedł bardzo okropnie i da się chociaż przeczytać ;) Mam pytania:
1) Czy wyjdzie na jaw małe kłamstewko Louisa?
2) Czy Lou czuję coś do Louis'a i na odwrót?
3) Co ogólnie sądzicie o rozdziale?
4) Co myślicie o nowym wyglądzie? :D
Pozdrawiam xx

środa, 9 stycznia 2013

Three. ''Bardzo zabawna historia''

Dzień w pracy minął w mgnieniu oka. Była godzina 20.00. Za godzinę pierwsza wakacyjna impreza! Opuściłam kuchnię. Wyszłam tylnym wyjściem przeznaczonym dla personelu i skierowałam się do mojego pokoju. Wchodząc do naszej sypialni przez uchylone drzwi od tarasu zauważyłam, że na łóżku siedzi jakiś chłopak i moja przyjaciółka. Na mój widok oboje się uśmiechnęli.
-Louise, poznaj Liama. Liam to Louise.
-Miło mi. -powiedział brunet.
-Wzajemnie. -powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Liam jak już wcześniej wspomniałam, był brunetem o brązowych oczach. Wyglądał na bardzo miłego i troskliwego.
-Czyli jak rozumiem, Liam wybiera się z nami na imprezę?-powiedziałam radośnie.
Oboje przytaknęli i uśmiechnęli się do siebie. Wzięłam z szafy rzeczy i skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic. Owinęłam się w ręcznik i zaczęłam suszyć moje włosy. Potem zabrałam się za pomalowanie paznokci. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Liam i Ali patrzyli sobie w oczy i głośno się z czegoś śmiali. Słodko razem wyglądają.
-O jesteś. To idziemy?
Przytaknęłam kumpeli. Zamknęliśmy pokój i poszliśmy w stronę plaży. Na widok morza od razu chciałam popływać. Poszliśmy jednak w stronę baru. Było już kilkoro ludzi. Zasiedliśmy przy barze na bambusowych krzesełkach i zamówiliśmy drinki. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż chłopak zamówił napój bez alkoholu.
-Nie pijesz alkoholu? -spytałam.
-Nie mogę. Mam jedną nerkę i lekarz mi zabronił.
-Przepraszam, nie powinnam była pytać.
-Nie przepraszaj, nic się nie stało. -powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-To...Gdzie się poznaliście? -chciałam przerwać niezręczną ciszę.
-To w sumie bardzo zabawna historia... -zaczęła Ali.

*perspektywa Ali, tydzień wcześniej*

Kurde, kurde, kurde. -przeklinałam w duchu. Mój budzik znowu nie zadzwonił. Ubrałam się i wybiegłam z pokoju. Było po jedynastej, a ja miałam być na basenie o 10.30. Myśląc o tym, co powiem Ed'owi wpadłam na kogoś. Upadliśmy na ziemie, a ja wydobyłam z siebie ciche ''Ał''. Spojrzałam przed siebie. Na przeciwko mnie siedział i trzymał się za głowę chłopak o brązowych włosach i równie brązowych włosach.
W tym momencie brunet spojrzał mi w oczy i wydukał:
-Przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam. -chłopak wstał i podał mi rękę. Chwyciłam ją i podniosłam się z ziemi. Gdy już chciałam iść usłyszałam za sobą głos chłopaka:
-Wypadł ci z torby...widelec?
-Ooo... Dzięki. Pewnie uznasz to za dziwne, ale... -chłopak sięgnął do swojej torby i również wyciągnął widelec.
-W takim razie oboje jesteśmy dziwni. Nienawidzę łyżek.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on do mnie. Nigdy nie sądziłam, że spotkam kogoś z taką samą fobią, a przynajmniej nienawiścią traktowałby łyżki.
-Jestem Liam.
-Alison, ale wolę Ali. Przepraszam cię, ale muszę już lecieć. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy...
-Na razie.

*perspektywa Louise, bar*

-Pamiętam twoją minę, jak pokazałem tobie mój widelec. -zaśmiał się Liam.
Po chwili przynieśli nasze napoje. Wzięliśmy duży łyk i odstawiliśmy szklanki.
W barze było już dość dużo ludzi. Wszyscy zaczęli wychodzić już na plażę. Poszliśmy tym samym śladem. Zdjęliśmy buty i skierowaliśmy się ku wyjścia z baru. Piasek był jeszcze ciepły. Stąpaliśmy powoli, gdy doszliśmy do oświetlonego miejsca pochodniami, gdzie znajdował się bar, tylko że pod gołym niebem. Słychać było muzykę. Ludzie zaczynali już tańczyć. W trójkę dołączyliśmy do gromady. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Alkohol lał się litrami, a muzyka stawała się coraz głośniejsza. Zdjęłam koszulkę i wbiegłam do wody, a reszta za mną. Woda była lekko zimna, ale nie lodowata. Właśnie o takiej imprezie marzyłam. Typowy, plażowy, wakacyjny melanż. Po jakiś 15 minutach wszyscy znowu wrócili ''na parkiet''. Nie byłam wstawiona. Wypiłam 2 może 3 drinki. Właśnie wygłupiałam się z Ali i Liamem do piosenki Nicki Minaj ''Starships'', gdy przerwali i puszczono wolną piosenkę. Bezradnie usiadłam. I tak nie mam z kim tańczyć. Przyglądałam się za to Liamowi i Ali. Brunetka oparła głowę ramię Liama. Byli bardzo słodką parą i aż miło się patrzyło.
-Hej. -usłyszałam i aż podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam jego. Jego niebieskie oczy, uśmiech i brązowe włosy. LOUIS.
-H-hej. -wybełkotałam.
-Zatańczysz?
-Do wolnej piosenki?
-Czemu nie? -powiedział i podał mi dłoń. Chwyciłam ją. Po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki.  Spojrzałam w jego piękne oczy i wręcz nie mogłam się powstrzymać.Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go. Nie wiem czy to wina wypitego alkoholu, ale zdawało mi się że brunet odwzajemnił mój pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie. Chłopak wziął mój kosmyk włosów i założył je za moje ucho.
-Przepraszam, nie powinnam, ale...-nie dokończyłam, gdyż Louis wpił się w moje usta. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, nie przestając się całować. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Ja...Naprawdę przepraszam, muszę już iść. -powiedziałam, ale tym razem nie dałam sobie przerwać. Wybiegłam z plaży. Usłyszałam za sobą ''Poczekaj!'', ale nie miałam zamiaru stawać. Sięgnęłam po buty pozostawione w barze i skierowałam się do swojego pokoju. Zastałam tam śpiącą Ali , która była wtulona w Liam'a. Raczej nie zostanę w pokoju. Westchnęłam i ubrałam buty. Poszłam w kierunku pomostu. Pomostu, gdzie pierwszy raz rozmawiałam z Louisem. Usiadłam na deskach i spuściłam nogi w stronę wody. W sumie dlaczego uciekłam? Sama nie wiedziałam. Może dlatego, że jest gejem, a ja będąc pijana zaczęłam go całować? Ale...Wyraźnie czułam, że chłopak odwzajemnił mój pocałunek. Dobra, muszę się wziąć w garść. To był tylko jeden pocałunek...No może dwa. Nagle koło mnie usiadł on.
-Przepraszam, nie powinienem...
-Nie, to ja nie powinnam...Może zapomnijmy o tym co się przed chwilą stało i zostańmy kumplami?
-Naprawdę tego chcesz...?
-Tak. -powiedziałam, choć wcale tego nie chciałam.

~~
Siema!
Jesteście niesamowite! 25 komentarzy pod dwójką. (!) :D Dziękuję bardzo. :) Co do rozdziału, wiem akcja się szybko rozkręca, ale wiecie to taka typowa (może nie do końca, ale jednak) Summer Love!
Jak wam się podoba? Teraz tak zupełnie z innej beczki, co sądzicie o Kiss You? Bo dla mnie to chyba najlepszy teledysk w ich karierze! <3
Ja już w piątek ferie, ale jak na razie jestem chora i leżę w łóżku :c A wy kiedy macie wolne dni??

piątek, 4 stycznia 2013

Two. ''Nawet imię to samo!''

*perspektywa Louise*

Wracałam z kuchni przez recepcję. Przyjechały jakieś gwiazdy czy coś? Tyle tu ludzi... Próbowałam się przecisnąć przez tłum, jednak nie odbyło się bez gleby. Zobaczyłam nad sobą dłoń wyciągnięto ku mnie. Właścicielem ręki był dość wysoki brunet o niebieskich oczach. Wstałam, a on uśmiechnął się do mnie.
-Dzięki. -powiedziałam, spuściłam wzrok i odeszłam.
 Szłam krętymi ścieżkami wprost do naszego pokoju. Ali jeszcze nie było. Dochodziła 19.00. Wzięłam szybki, zimny prysznic i opadłam na łóżko. Byłam bardzo zmęczona, więc oczy same mi się zamknęły.
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 23.15. Czekaj, przecież o 23.00 miało być jakieś tam zebranie, tak? Wstałam i wybiegłam szybko z pokoju. Wparowałam do recepcji, gdzie wujek już mówił. Wszyscy popatrzyli na mnie, jakby zaraz miało stać się coś strasznego. Wujek wziął głęboki oddech i powiedział:
-Siadaj.
Usadowiłam się koło Ali i dziewczyny z różowawymi włosami. W sumie nawet nie słuchałam. Moją uwagę przykuło dwóch chłopaków. Jeden miał brązowe loki i był dość szczupły, a drugi brązowe włosy opadające na twarz i taką samą koszulkę w paski jak ja... Czy ten drugi mi dzisiaj nie pomógł? W każdym bądź razie, oboje siedzieli na basenie. Obejmowali się i wygłupiali. W sumie fajnie, że no wiecie... Nie ukrywają się ze swoją orientacją itp.
-Louise? -podskoczyłam z miejsca i odwróciłam głowę w stronę dość podirytowanego wujka.
-Tak?
-Słuchasz mnie, w ogóle?
-Tak, tak...
-Dobrze, więc jak już mówiłem to ogromny zaszczyt gościć tu takie gwiazdy, więc chcę aby każdy zadbał o to, aby naszym gościom niczego nie brakowało...Zrozumiano?
Cały personel przytaknął. Po jakiś 15 minutach zebranie się skończyło. Popatrzyłam w stronę basenu, już ich nie było. Gdy wyszliśmy z recepcji od razu zapytałam się Ali:
- Co to za specjalni goście?? -powiedziałam udając wuja Charliego.
- Jakiś boysband z Anglii.... One D.. E...
- One Direction?
- Tak, chyba tak. Znasz ich?
- Można tak powiedzieć.
Moja młodsza kuzynka jest ich ogromną fanką. Dajrekszio... coś tam. Pokazywała mi ich zdjęcia i puszczała ich piosenki itp.
Doszliśmy z Ali do pokoju. Dziewczyna skierowała się do łazienki, ja natomiast opadłam na łóżko. Od razu odpłynęłam.

~rano~

Obudziłam się o 5.00. Nie chciało mi się już spać, więc skierowałam się do szafy po ubrania. Ubrana wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę plaży. Usadowiłam się na pomoście i czekałam na wschód słońca. Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i ujrzałam bruneta o niebieskich oczach. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął.
- Można się dosiąść?
- Jasne.
Siedzieliśmy w ciszy z nogami wiszącymi z pomostu. Zza chmur wyłoniło się słońce. Było piękne. Uwielbiał wschody i zachody słońca.
-Wow... -wyszeptałam.
-Piękne, co? -powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Wpatrywaliśmy się w wschód. Był nieziemski. Odbijał się o morze, które było tak spokojne, że wyglądało jak podłoga.
-Louis. -powiedział i podał mi rękę.
-Louise.- uśmiechnęłam się do chłopaka.
Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. Potem chłopak wstał i powiedział:
-Muszę już lecieć. Miło cię było poznać, Louise.
-Wzajemnie. -uśmiechnęliśmy się do siebie i po chwili chłopak zniknął z mojego pola widzenia.





~11.00~

Stałam właśnie w kuchni słuchając uważnie Josh'a. Trzy godziny minęły w mgnieniu oka. O 14.00 udałam się do stołówki -jak się można domyślić- w celu spożycia posiłku. Poznałam już prawię wszystkich pracujących na kuchni. Josh'a, dziewczynę o różowych włosach, która tak naprawdę nazywała się Ariana i wiele innych.
Wszyscy byli naprawdę fajni i mili. Sama się dziwię, ale zaczyna mi się tu podobać.
Usiadłam z Alison, która również była zadowolona z nowej posady.

~2 tygodnie później~

Byłam już po kursach. Znałam już wszystkich w hotelu. Ludzie byli tutaj naprawdę fajni, może oprócz Vic. Jakoś się nie dogadujemy. Mojego znajomego Louis'a już nie spotkałam. Najwidoczniej już wyjechał. Trochę szkoda... Było w nim coś takiego, że chciało się go lepiej poznać.
Dzisiaj zaczynałam pracę. Trochę nerwów, ale cieszyłam się. W sumie nie wiem, czemu tak bardzo nie chciałam tu przyjechać. Całe wakacje z super ludźmi, bez rodziców i to jeszcze w słonecznej Hiszpanii!
Cieszyłam się podwójnie, bo dzisiaj miała odbyć się impreza na plaży.
Jest 5.30, a ja szykuję się do wyjścia. Ubrałam jeansowe shorty i t-shirt. W końcu i tak będę mieć fartuch, nie?  Ali miała na 9.00, więc nie chcąc jej budzić wyszłam po cichu z pokoju. Zamknęłam drzwi i ujrzałam przed sobą niego.  Znajdywał się kilka centymetrów ode mnie. Spojrzałam w jego piękne niebieskie oczy. Miały kolor morza. Chłopak odsunął się i lekko się zaczerwienił.
-Przepraszam. -powiedział, a zza jego pleców dobiegły śmiechy. Stało tam dwóch chłopaków. Loczek, którego już kojarzyłam i blondyn. Oboje głośno się śmiali.
Nagle usłyszałam głośny krzyk ''Lou!''. Ja i Louis odwróciliśmy się odruchowo oboje. Okazało się, że to Ali wołała mnie z pokoju. Wyszła na balkon, gdzie stałam ja, Louis, loczek i blondyn. Dziewczyna trochę się speszyła jednak nie zwracając uwagi na ''gości'' powiedziała:
-Josh mówi, żebyś się pośpieszyła.
-Tak, tak. -powiedziałam jakbym w ogóle nie chciała tam iść.
-Louise... -przestrzegła mnie przyjaciółka.
-No już idę. -powiedziałam.
Chłopaki już odchodzili, gdy usłyszałam jak loczek mówi do blondyna szeptem ''Nawet imię to samo!''.

~~
Siemka! : 3 Na początku bardzo chciałam podziękować za tyle komentarzy! <3 Mam nadzieję, że rozdział nr 2 spodoba się i również będziecie komentować ;) Mam pytanie, co ogólnie sądzicie o rozdziale?? :)
Pozdrawiam xx


wtorek, 1 stycznia 2013

One. ''W sumie to te wakacje, nie będą takie najgorsze''

*perspektywa Louise*

Stałam właśnie z moją walizką przed kurortem mojego wujka, Charliego. Budowla była ogromna i luksusowa. Przed hotelem znajdowali się pracownicy witający gości. Obok mnie stała równie wpatrzona w budynek moja kumpela, Ali. 
-Hej, jestem Ryan. Pracuję tu i miałem was oprowadzić. -uśmiechnął się pokazując szereg swoich białych zębów.
-Louise. -uśmiechnęłam się i przyjaźnie podałam dłoń nowemu znajomemu.
-Alison, ale wolę Ali. -kąciki ust kumpeli również skierowały się ku górze.
-Wezmę wasze bagaże.
-Nie trzeba... -nie chciałam robić problemu już na samym początku.
-To moja praca. -uśmiechnął się promiennie i sięgnął po walizki.
Ryan był całkiem przystojny. Miał blond włosy i piękne niebieskie oczy. Był też dobrze zbudowany i na pewno silny, bo nawet nie jęknął gdy wziął nasze zapakowane walizki.
-Więc...Będziecie tu teraz pracować? -blondyn zaczął rozmowę, wciąż dźwigając nasze bagaże.
-Ta... Na to wygląda. 
-Skąd jesteście?
-Londyn.
-I chciało się wam się jechać ze stolicy aż tutaj do Barcelony?
-Może nie to co chciało, ale zostałyśmy tak jakby zmuszone. Poza tym to kurort mojego wujka, więc...
-Pan Charlie jest twoim wujkiem? -zapytał zdziwiony.
-No tak...
Chłopak nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął. Szliśmy dalej w ciszy, aż znaleźliśmy się pod pokojem nr 123. 
-To ja was zostawiam. Przyjdę po was za jakieś 2 godzinki i wszystko wam pokaże. Na razie.
-Do zobaczenia. -odpowiedziałyśmy z kumpelą i nacisnęłyśmy klamkę do pokoju.
Były tam dwa łóżka, mała kuchnia telewizor i kanapa. Ściany były ozdobione fotografiami hotelu. Po prawej stronie znajdowała się mała garderoba, a na przeciwko łazienka. Pokój był całkiem ładny, ale uznałyśmy go za cudowny dopiero kiedy wyszłyśmy na balkon. Był to pokój zaraz przy plaży. O tak, to piękne Morze Śródziemne. Było po prostu niesamowicie. Opadłyśmy z kumpelą na łóżka. W sumie to te wakacje, nie będą takie najgorsze...

~godzinę później~

Ali wyszła z łazienki odświeżona i ubrana. Włosy miała związane w luźnego warkocza. Usiadła na łóżku i sięgnęła po telefon. Ja skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam je i spięłam je w kok. Ubrana wyszłam z łazienki. W pokoju siedział już Ryan i Ali.  Uśmiechnęliśmy się do siebie i wyszliśmy z pokoju. Szliśmy długim korytarzem mijając mnóstwo pokoi. Doszliśmy do ogromnych, szklanych drzwi. Prowadziły do recepcji hotelu. Była ona dość bogato ozdobiona. Na środku pomieszczenia wisiał ogromny żyrandol. 
-Jak widzicie tu jest recepcja. Tu codziennie o 23.00 są zebrania personelu. Dzisiaj też, i z tego co wiem macie przyjść. -uśmiechnął się i skierowaliśmy się przed siebie.
Skręciliśmy w jakiś korytarz i pojawiła się ogromny bufet ze szwedzkim stołem. Potem skierowaliśmy się na taras, gdzie schodami zeszliśmy i znaleźliśmy się przy basenie. 
-O jesteście! -krzyknął jakiś chłopak.
-Hej Ed! -przywitał się Ryan- To jest właśnie Alison. 
-Miło mi ciebie poznać! Mam nadzieję, że będzie nam się miło pracowało. -uśmiechnął się i przywitał się z Ali. Moja przyjaciółka z powodu dziwnego strachu do łyżek nie mogła pracować w kuchni. Miała pracować jako czyścicielka basenów/ratownik. Jako, że obie dopiero pierwszy raz robimy coś takiego zawodowo przed rozpoczęciem pracy miałyśmy przejść 2-tygodniowy kurs. 
-A to kto? -odezwał się Ed wskazując na mnie.
-Louise.
-Ed. -podaliśmy sobie ręce.
Ed wyglądał dość śmiesznie. Miał rude, kręcone włosy, piegi na twarzy, ale za to ciało miał jak prawdziwy macho. 
-Musimy już lecieć do Starego. Na razie! -powiedział blondyn.
-Do zobaczenia!
Starego, to znaczy wujka Charliego? W sumie nie był młody. Okrążyliśmy basen i krętą ścieżką doszliśmy do plaży. W barze, który tam się znajdował siedział mój wuj.
-Louise! -krzyknął radośnie.
-Wujku Charlie! -przytuliliśmy się do siebie.
-Ależ ty urosłaś!
-Ehm, Ryan panna Alison już u Ed'a? -zwrócił się do chłopaka.
-Oczywiście.
-Dziękuję, możesz iść. -''pożegnał'' blondyna i zwrócił się do mnie- Więc Lou, jak ci się podoba mój hotel?
-Jest niesamowity! 
-Cieszę się, że ci się podoba. Więc, tak dzisiaj, jak już pewnie wiesz, jest spotkanie personelu o 23.00 w recepcji. Chciałbym abyście były na tym zebraniu. Przedstawiłbym ciebie i twoją koleżankę reszcie personelu. 
Przytaknęłam. 
-Dobrze, więc chodźmy odprowadzę cię do kuchni. -uśmiechnęliśmy się i skierowaliśmy się do bufetu.

~kuchnia~

-Zawołasz Josha? -zwrócił się wujek do dziewczyny. Miała blond-różowe włosy spięte w koka i owinięte bandanką. Wyglądała na ok. 18/19 lat i zdawała się być dość sympatyczna. 
Po chwili do pokoju wkroczył mężczyzna w wieku na oko przed trzydziestką ubrany w fartuch.
-Już jestem. -odezwał się.
-To jest właśnie Louise.
-Ooo, to o tobie słyszałem tyle dobrych rzeczy... Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało.Jestem Josh. -uśmiechnął się szeroko.
-Przepraszam szefie, ale już niedługo kolacja musimy już się przygotowywać, więc...
-Spokojnie, leć.
-Emm...Louise? -powiedział Josh.
-Tak?
-Przyjdź jutro o 11.00 do kuchni, dobrze?
-Oczywiście. -uśmiechnęliśmy się szeroko i pożegnaliśmy.

~~
Hej! Jest rozdział pierwszy. :) Wiem, że nic ciekawego się nie dzieje, ale wiecie na początku taki wstęp xd
Pojawili się i pojawią się nowi bohaterowie. Oto oni:


Ariana (19 lat)


Josh (29 lat)


Victoria (18 lat)

Liczę na szczere komentarze :) Pozdrawiam xx